Wojny religijne

Print Friendly, PDF & Email

k

Od zarania dziejów ludzie prowadzą wojny religijne i nawzajem się zabijają. Czy ten stan rzeczy można usprawiedliwić? Czy Jezus zezwalał na wojnę, czy też nie? Jak z biblijnego punktu widzenia ustosunkować się do tzw. wojny sprawiedliwej?

Wojny (w tym wojny o podłożu religijnym) rzeczywiście mają bardzo długą historię. Prowadzono je pod przykrywką każdej religii. O przyzwoleniu na wojnę czytamy już w Pismach Hebrajskich. W Księdze Powtórzonego Prawa podano nawet przepisy dotyczące prowadzenia wojen. Według nich, Izraelici mieli najpierw proponować pokój swoim nieprzyjaciołom, a dopiero po jego odrzuceniu mogli zaatakować wroga (Pwt 20.10-20).

Cokolwiek by powiedzieć o wspomnianym prawie wojennym, o samych wojnach prowadzonych w starożytności i ich negatywnej ocenie – pamiętać należy, że w czasach tych istniała wyraźna tendencja przypisywania wszystkiego Bogu. Uważano bowiem, że Bóg jest ostateczną przyczyną wszystkiego, w tym i wojen.

Zresztą z podobnym myśleniem spotykamy się też w innych kręgach kulturowych tamtej epoki, a od IV wieku – kiedy za panowania cesarza Konstantyna chrześcijaństwo stało się oficjalną religią Cesarstwa Rzym­skiego – ideę tę zaczęli podzielać również biskupi rzymscy. Mimo, iż przez pierwsze III wieki ich poprzednicy potępiali wojny, a nawet samo wstępowanie do wojska, w epoce konstantyńskiej w tej kwestii nastąpiła radykalna zmiana. Za sprawą Atanazego, który pisał, że ,,podczas wojen zabijanie przeciwników jest legalne i chwalebne”, oraz Augustyna, który wypracował teorię ,,sprawiedliwej wojny”, biskupi rzymscy zaczęli wspierać władców wyruszających na wojnę, a na chorągwiach cesarskich pojawiły się nawet inicjały Chrystusa.

Dziś nie można mieć już wątpliwości, że dzieje chrześcijaństwa nieroze­rwalnie związane były z okrutnymi wojnami, które nie tylko nazywano sprawiedliwymi, ale również świętymi, bo – jak głosił Kościół rzymski – miały one służyć krzewieniu wiary.

Przypomnijmy, że w imię Boga, Chrystusa i Marii, Kościół papieski wspierany przez cesarzy już w IV wieku przemocą ,,chrystianizował” pogan, a z pomocą cesarza Justyniana I wyplenił trzy plemiona germańskie: Herulów, Wandalów i Ostrogotów. Z kolei papież Stefan II (752-757) nakłonił króla Franków Pepina do wojny przeciw Longobardom.

Po powstaniu Państwa Kościelnego papiestwo posiadało własne wojska, a sami papieże zaczęli paradować w zbroi i z mieczem przy boku. Papież Grzegorz VII powiedział nawet: ,,Niech będzie przeklęty ten, kto nie chce miecza umaczać we krwi!”

Świadectwem zbrodniczej działalności papiestwa mogą być na przykład  tzw. krucjaty (łaciński crux znaczy krzyż), czyli wyprawy krzyżowe, które w roku 1095 zapoczątkował papież Urban II (1088-1099), który też jako pierwszy użył obietnicy odpustu zupełnego (łac. indulgentia plenaria), czyli całkowitego zwolnienia z obowiązku odprawiania pokuty za grzechy.

Kiedy na synodzie w francuskim Clermont Urban II zaapelował o podjęcie wyprawy, w celu wyzwolenia Jerozolimy z rąk muzułmanów, zebrani wnieśli okrzyk: ,,Bóg tak chce!” W ten oto sposób rozpoczęły  się jedne z najbardziej krwawych wojen religijnych. Zaś Urban II w roku 1881 został uznany za błogosławionego.

  Przypomnijmy, że tylko pierwsza wyprawa krzyżowa, która rozpoczęła się od pogromów Żydów w Moguncji, zakończyła się śmiercią około 70 tysięcy Saracenów. Podczas zaś tzw. krucjaty dziecięcej (1212), zwołanej przez papieża Innocentego III (1198-1216), życie straciło około 50 tysięcy dzieci z Francji i Niemiec. Ponadto wojny te doprowadziły do jeszcze większego podziału pomiędzy światem chrześcijańskim a muzułmańskim oraz Kościołem rzymskim a prawosławnym.

Ale Kościół papieski nie zrezygnował z krwawych podbojów. Podobne krucjaty prowadził również  przeciwko waldensom i albigensom. W 1209 r. w Beziers z rąk papieskich siepaczy zginęło około 20 tysięcy mieszkańców, a tzw. święta wojna przerodziła się w dwudziestoletnią wojnę domową.

Oto, jak historyk Will Durant opisuje los innowierców żyjących w XVI wieku:

,,Twierdząc, iż grupa ta knuje zdradziecki spisek przeciw władzom, kardynał de Tornon przekonał schorowanego i niezdecydowanego króla do podpisania dekretu (1 stycznia 1545 r.), na mocy którego wszyscy waldensi winni herezji musieli ponieść śmierć. (…) W ciągu tygodnia (12-18 kwietnia) doszczętnie spalono kilka wiosek, a w jednej z nich wymordowano 800 mężczyzn, kobiet i dzieci; w ciągu dwóch miesięcy zabito 3000 osób, zniszczono 22 wioski i wysłano na galery 700 mężczyzn. Kiedy 25 przerażonych kobiet próbowało schronić się w pieczarze, uduszono je, podkładając ogień przy wejściu”(,,The Age of Faith”)..

Nie inaczej Kościół rzymski postępował z prześladowanymi od samego początku hugenotami. Krwawy terror zapoczątkowany w noc św. Bartło­mieja – 24 sierpnia 1572 roku – doprowadził do śmierci około 30 tysięcy francuskich protestantów.

Z polecenia papieża Grzegorza XIII (1572-1585) zwycięstwo nad hugenotami uwieńczono mszą dziękczynną, gratulacjami dla Katarzyny Medycejskiej oraz wybiciem specjalnego medalu upamiętniającego ową rzeź.

Francuskie wojny religijne trwały ponad 30 lat i doprowadziły do śmierci dziesiątek tysięcy ofiar po jednej i drugiej stronie. Skutkiem tych wojen była ruina gospodarcza państwa oraz jeszcze większy dystans Francuzów do Kościoła papieskiego, co ostatecznie znalazło swój wyraz w Wielkiej Rewolucji Francuskiej.

Wojen religijnych nie uniknęły również pozostałe kraje Europy. W samej tylko wojnie trzydziestoletniej (1618-1648) pomiędzy siłami katolickimi a protestanckimi śmierć poniosło kilka milionów osób. Do tego doliczyć trzeba ogromne straty materialne, zniszczenie miast i wsi oraz straty moralne.

Jeszcze więcej ofiar pochłonęły podboje kolonialne. Jak pisze Edmund Lewandowski, konkwista ze znakiem krzyża była tak brutalna, ,,że liczba ludności w Ameryce Południowej i Środkowej spadła z 60 mln na początku XVI wieku do 19 mln w końcu XVIII wieku. Przed podbojem hiszpańskim Meksyk liczył 25 mln, a w latach siedemdziesiątych XVI wieku zaledwie 4,5 mln ludności” (,,Oblicza religii chrześcijańskiej”).

Niestety, nienawiść religijna wcale nie wygasła. Na powrót dała o sobie znać w czasie I i II wojny światowej, podczas których zarówno katolicy, jak i protestanci uczestniczyli w ludobójstwie popełnionym na swoich współwyznawcach. Wojny te pochłonęły ponad 65 mln ludzi. Samych tylko Żydów zginęło wówczas około 6 mln. Dlaczego tak się stało? Między innymi dlatego, że przeważająca część duchowieństwa katolickiego i protestanckiego odstąpiła od zasad Ewangelii, a zaangażowała się w poparcie faszystowskiej polityki Hiszpanii, Włoch i Niemiec. Sprzeciw wobec zbrodniczej polityki hitlerowskich Niemiec wyrazili tylko nieliczni  protestanci oraz świadkowie Jehowy. Martin Niemöller, pastor protestanc­ki, który wraz Karlem Barthem i Dietrichem Bonhoefferem oraz innymi stanął w opozycji wobec Hitlera i kościołów mu sprzyjających, wyznał:

,,Można zgodnie z prawdą przypomnieć, że przez stulecia kościoły chrześcijańskie zawsze zgadzały się błogosławić wojny, wojsko i broń i że w rażąco niechrześcijański sposób modliły się o zagładę dla wroga. (…) I pomyśleć, że my, dzisiejsi chrześcijanie, wstydzimy się tak zwanej sekty poważnych badaczy Biblii [Świadków Jehowy], a przecież setki, tysiące z nich znalazło się w obozach koncentracyjnych i straciło życie za odmowę uczestniczenia w wojnie oraz zabijaniu ludzi” (w: ,,Przebudźcie się!” 9/ 1995).

Jak widzimy, powyższe fakty jednoznacznie dowodzą, że większość duchownych katolickich i protestanckich gorliwie opowiadała się za Hitlerem. Nasuwają się więc następujące pytania: Jak to możliwe, że narody rzekomo chrześcijańskie brały udział w tak krwawych bataliach? Czy Jezus zezwalał na wojnę czy też nie?

Z biblijnego punktu widzenia, odpowiedź może być tylko jedna: udział w jakiejkolwiek formie przemocy jest sprzeczny z nauką Pism Mesjańskich. Jezus bowiem odrzucał wszelkie formy przemocy. Powiedział: ,,Słyszeliście, iż powiedziano: Oko za oko, ząb za ząb. A Ja wam powiadam: Nie sprzeciwiajcie się złemu, a jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. A temu, kto chce się z tobą procesować i zabrać ci szatę, zostaw i płaszcz. (…). Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz  miłował bliźniego swego, a będziesz miał w nienawiści nieprzyjaciela swego. A Ja wam powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5.38-40,43-44).

W nauczaniu Jezusa przykazanie miłości bliźniego obejmuje więc nie tylko bliźnich, ale  również nieprzyjaciół, co wyklucza jakąkolwiek zemstę lub odwet w stosunku do wroga.

Ale z przykazaniem ,,Nie zabijaj” korespondują również inne słowa Jezusa, które w krytycznej dla siebie sytuacji skierował do Piotra: ,,Włóż miecz swój do pochwy; wszyscy bowiem, którzy miecza dobywają, od miecza giną” (Mt 26.52). Jezus nie wzywał więc do walki ani z bezpośrednimi Jego wrogami, ani z okupantem rzymskim. Głosił: ,,Królestwo moje nie jest z tego świata; gdyby z tego świata było Królestwo moje, słudzy moi walczyliby, abym nie był wydany Żydom; bo właśnie Królestwo moje nie jest stąd” (J 18.36). Dlatego też, zapowiadając oblężenie Jerozolimy, Jezus powiedział do swoich uczniów: ,,Gdy zaś ujrzycie Jerozolimę otoczoną przez wojska, wówczas wiedzcie, że przybliżyło się jej zburzenie. Wtedy mieszkańcy Judei niech uciekają w góry, a ci, którzy są w obrębie miasta, niech wyjdą z niego, a mieszkańcy wsi niech nie wchodzą do niego” (Łk 21.20-21).

Oto dlaczego pierwotna wspólnota judeochrystiańska nie wzięła udziału ani w w pierwszej wojnie z Rzymianami w latach 66-70, ani w powstaniu Bar Kochby (132-135). Innymi słowy: judeochrystianie byli przeciwni – podobnie jak Jezus – służbie wojskowej i wojnom. Uważano bowiem, że miłość i zabijanie są ze sobą nie do pogodzenia.

Podobnie zresztą uczestnictwu w wojnie sprzeciwiali się wszyscy wybitni pisarze Wschodu i Zachodu. Na przykład Tertulian napisał: ,,Skoro przykazano nam miłować nieprzyjaciół, kogo mielibyśmy nienawidzić? Skoro zakazano nam odpłacania za niesprawiedliwość inną niesprawiedli­wością, któż miałby z naszej winy ucierpieć?” (w: Karheinz Deschner, ,,I znowu zapiał kur”, t. II).

Również Orygenes dał wyraz swoim pacyfistycznym poglądom. Pisał: ,,Nie chwytamy już za miecz przeciwko narodowi i nie uczymy się sztuki wojennej, jako że – dzięki naszemu przywódcy, Jezusowi – staliśmy się dziećmi pokoju” (tamże).

W podobnym tonie wypowiadał się też Cyprian: ,,Cała ziemia ocieka krwią ludzi, którzy atakują siebie nawzajem; gdy jeden popełnia mord, jest to zbrodnia; ale kiedy mordowanie odbywa się w imieniu państwa, mówi się o męstwie” (tamże).

Ponadto warto przypomnieć, że w Imperium Rzymskim nie istniał powszechny obowiązek służby wojskowej. Judeochrystianie – podobnie jak Żydzi – nie byli więc do niej zmuszani. Jeśli jednak ktoś chciał wstąpić do wojska, musiał liczyć się z wykluczeniem ze wspólnoty. Takie stanowisko jeszcze w III wieku zajmował biskup Rzymu, Hipolit, który napisał: ,,Jeśli katechumen albo człowiek ochrzczony chce być żołnierzem, to trzeba go odtrącić, sprzeniewierzył się bowiem Bogu” (tamże).

Jak daleko od tych ideałów odszedł Kościół rzymski (i nie tylko), nikt nie powinien mieć już wątpliwości. Fakty bowiem są jednoznaczne. Można jedynie dodać, że Kościołowi rzymskiemu zawsze chodziło o zdobycie władzy i pieniędzy. Przyjęta zaś przez niego teoria wojny ,,sprawiedliwej” nie ma nic wspólnego z Ewangelią i Duchem Chrystusowym. Wojna bowiem i udział w niej zawsze jest wykroczeniem przeciwko przykazaniu miłości bliźniego. Dlatego – jak stwierdził Walter Wink – ,,(…) chrześcijaństwo powinno powrócić do czasów przedaugustyńskich, rezygnując z teorii wojny sprawiedliwej”. I dodał:  ,,(…) stanowisko Nowego Testamentu wobec przemocy można zebrać w dwóch tezach: 1) Jezus i kościół chrześcijański do czasów Konstantyna sprzeciwiali się przemocy; 2) agresywna przemoc zawsze jest złem” (Peter Vardy, Paul Grosch, ,,Etyka”).