Handel w świątyni

Print Friendly, PDF & Email

jk

Interesuje mnie ewangeliczna historia wypędzenia przekupniów ze świątyni oraz proceder kupczenia tzw. dobrami duchowymi. Które z praktyk Kościoła rzymskokatolickiego – z biblijnego puntu widzenia – należy uznać za szczególnie naganne?

  Zacznijmy od wydarzenia opisanego w Ewangeliach. Przede wszystkim wyjaśnić należy, że oczyszczenie świątyni z przekupniów miało miejsce nie w samej świątyni, ale na jednym z czterech dziedzińców Przybytku, czyli  na tzw. Dziedzińcu Pogan. Początkowo miejsce to – jak i pozostałe dziedzińce – było przeznaczone głównie na modlitwę, ale z czasem stało się ono terenem komercyjnego monopolu oraz manipulacji ludźmi i kapitałem. Nie wchodząc w szczegóły związane z wymianą walut oraz sprzedażą zwierząt ofiarnych po zawyżonej cenie, na dziedzińcu tym bowiem dokonywano transakcji związanych z kultem, ze szkodą dla uczestników uroczystości. Najgorsze w tym wszystkim było to, że cały ten proceder odbywał się w imię religii i to za wiedzą elit kapłańskich, które ciągnęły z tego osobiste korzyści. Stąd tak gwałtowny sprzeciw Jezusa.

Należy podkreślić, że podstawą wystąpienia Jezusa były dwa teksty prorockie, które zostały połączone w jedno zdanie. ,,Napisano: Dom mój będzie nazwany domem modlitwy, a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców” (Mt 21.13). Pierwsza część tego zdania pochodzi z Księgi Izajasza (56.7) i mówi o tym, że Dom Boży miał być domem modlitwy dla wszystkich ludów (por. 1 Krl 8.41-43). Wskazywał też na to Namiot Zgromadzenia oraz świątynia zbudowana w czasach Salomona jak i Druga Świątynia z czasów Zorobabela. Posiadały one tylko jeden dziedziniec, na który mógł wejść każdy składający ofiarę. Dopiero Druga Świątynia – rozbudowana przez Heroda – została podzielona na kolejne dziedzińce, tworząc podziały uwzględniające płeć, narodowość, a do tego przepisy dotyczące czystości rytualnej.

Drugi tekst, którym posłużył się Jezus, pochodził z Księgi Jeremiasza (7.11) i przypominał o potępieniu bezdusznej religijności, ucisku obcych, sierot i wdów oraz o wszelkim bezprawiu z bałwochwalczym kultem królowej niebios na czele. Przypominał więc, że poleganie na świątyni, przy jednoczesnym trwaniu w nieprawości, daje jednie fałszywe poczucie bezpieczeństwa i prowadzi naród do zguby (niewoli babilońskiej), a świątynię do całkowitego zniszczenia (Jr 7.1-20).

A zatem przepędzenie przekupniów ze świątyni miało przypomnieć o kilku podstawowych sprawach. Oto najważniejsze. Po pierwsze – nikt nie ma prawa dyskryminować kogokolwiek, na przykład ze względu na jego przynależność narodową, rasową czy też status społeczny. Wydarzenie w świątyni uczy, że nikomu nie wolno bronić przystępu do Boga, ponieważ Dom Boży – według pierwotnych założeń – miał służyć wszystkim potrzebującym, nawet tym, którzy w oczach kapłanów i faryzeuszy, uchodzili za rytualnie nieczystych, czyli ślepym i chromym (Mt 21.14, por. Kpł 21.18). Po drugie – wszelki wyzysk, a szczególnie ten pod przykrywką religii, zasługuje na potępienie. Ewangelie podają bowiem, że Jezus występował przeciwko wszelkiemu uciskowi, a szczególnie przeciwko wyzyskowi i dyskryminowaniu biedoty. Powiedział: ,,Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że pożeracie domy wdów i to pod przykrywką długich modlitw; dlatego otrzymacie surowszy wyrok” (Mt 23.14). Po trzecie – oczyszczenie świątyni z przekupniów było również potępieniem zbezczeszczenia miejsca kultu religijnego oraz wezwaniem do nawrócenia z jednoczesnym ostrzeżeniem przed bliskim zniszczeniem świątyni. Jak więc historia ta ma się do kupczenia tzw. dobrami duchowymi? Które z praktyk kościelnych należy uznać za szczególnie naganne?

Ze względu na dominującą i uprzywilejowaną pozycję Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce, z konieczności zajmiemy się tu praktykami tego właśnie Kościoła, które zresztą zawsze budziły i wciąż budzą wiele wątpliwości, a nawet dezaprobatę, i to wśród samych katolików.

Na pierwszym miejscu należy umieścić handel słowem Bożym. Zanim bowiem Kościół zaczął kupczyć wszystkim czym tylko się dało, najpierw ,,sprzedał” prawdę, czyli sprzeniewierzył się Ewangelii. W przeciwieństwie do słów apostolskich: ,,Bo my nie jesteśmy handlarzami Słowa Bożego, jak wielu innych, lecz mówimy w Chrystusie przed obliczem Boga jako ludzie szczerzy, jako ludzie mówiący z Boga. (…) i nie postępujemy przebiegle ani nie fałszujemy Słowa Bożego, ale przez składanie dowodu prawdy polecamy siebie samych sumieniu wszystkich ludzi przed Bogiem” (2 Kor 2.17; 4.2), Kościół rzymski – już w epoce konstantyńskiej – ,,sprzedał” prawdę Pisma Świętego za przywileje i dobra tego świata. Dlatego jednak, że lista jego doktryn (sprzecznych z Biblią), daleko wykracza poza ramy tego artykułu, wymieńmy przynajmniej te, których nie akceptuje nawet Kościół prawosławny. Należą do nich: 1) prymat apostoła Piotra wobec pozostałych apostołów, 2) prymat biskupa Rzymu jako następcy Chrystusa i głowy Kościoła, 3) dogmat o nieomylności biskupa Rzymu w sprawach wiary i obyczajów z roku 1870, 4) nauka o czyśćcu zdogmatyzowana na soborze florenckim w 1439 r., 5) dogmat o niepokalanym poczęciu Najświętszej Maryi Panny z 1854 r. i 6) dogmat o wniebowzięciu Marii ogłoszony w 1950 r.

Przez całe więc wieki Kościół, dla którego korzystniejszy był sojusz z władzą niż wierność Ewangelii, bogacił się dzięki przywilejom, które uzyskał już za czasów Konstantyna, kiedy to duchowieństwo zostało zwolnione od płacenia podatków i było dotowane przez kolejnych władców. Kościół bogacił się jednak nie tylko dzięki przychylności władców, ale również dzięki darowiznom wielu zamożnych ludzi. Ściągał też podatki z poddanych – tzw. Dziesięcinę – którą każdy lokalny kościół zobowiązany był przekazywać papieżowi. Do tego wszystkiego dochodził handel intratnymi beneficjami. Nie było takiego urzędu czy godności kościelnej i takiego probostwa, którego nie można było kupić za odpowiednią sumę pieniędzy. Symonia i nepotyzm w okresie średniowiecza stanowiły pokaźne źródło dochodów Kościoła. Jedynie papież Leon X (1513-1521) sprzedał ponad dwa tysiące urzędów kościelnych, a pięciu członków swej rodziny uczynił kardynałami. Papiestwo czerpało ogromne zyski również z wojen religijnych, z konfiskaty majątków kacerzy, Żydów i muzułmanów. Ponadto dopuszczało się fałszerstw (np. donacja Konstantyna), i zdobywało też środki z  tzw. świętopietrza, które od VIII wieku było ściągane najpierw z Anglii, a później z wszystkich innych krajów zdominowanych przez katolicyzm. Jak podaje Karlheinz Deschner: ,,Dzisiaj Watykan otrzymuje z jednych tylko Stanów Zjednoczonych, których burżuazja przemysłowa i finansowa nieustannie wspiera Kościół katolicki, od 100 do 120 milionów dolarów rocznie, co obejmuje świętopietrze i pewne inne wpłaty; w roku 1924 ów dochód wyniósł 680 483 dolary” (,,I znowu zapiał kur”, t. 2). Podobnie z włoskiego skarbu państwa Watykan otrzymuje rokrocznie 14 miliardów lirów, a podatek kościelny jaki pobrano w Niemczech w 1957 r. wynosił 500 milionów  marek (wg K. Deschnera).

Pomijając ogromne dochody, jakie Watykan czerpie z kilku milionów hektarów ziem posiadanych w różnych częściach świata, dochody z zysków z udziałów w najróżniejszych firmach, przedsiębiorstwach, fabrykach, towarzystwach ubezpieczeniowych oraz w bankach, Kościół rzymski czerpie też niemałe korzyści z kultu zmarłych. Przypomnijmy tu chociażby – tak bardzo potępiany przez Marcina Lutra handel odpustami, który zapoczątkował już papież Bonifacy VIII (1294-1303). Jak wiadomo, ten haniebny proceder odbywał się w kościołach, a w przededniu Reformacji przekroczył wszystkie granice przyzwoitości. Przyczynił się do tego nie tylko sam papież, ale również duchowieństwo – głównie wyższe. Jednym zaś z największych kaznodziei odpustowych w owych czasach, był dominikanin Johann Tetzel, który umiał tak przekonująco podpierać handel szansą na zbawienie, że miał z tego ogromne zyski. Jak już powiedzieliśmy, Tetzel nie działał na własną rękę, ale przede wszystkim w oparciu o instrukcję abpa Albrechta Hohenzollerna i bullę papieża Leona X o odpustach. Biskup chciał bowiem nabyć kolejne arcybiskupstwo, a papież potrzebował pieniędzy na rozbudowę Bazyliki św. Piotra w Rzymie. Przykład ten pokazuje, że Kościół hierarchiczny wykorzystywał doktrynę czyśćca, aby nie tylko zastraszyć i uzależnić wiernych od jego posługi, ale również, aby dzięki niemu zapewnić sobie stały dochód.

Oto jeden z apeli Tetzla: ,,Czy nie słyszycie głosu waszych zmarłych rodziców, innych ludzi, którzy tam krzyczą i mówią: «Zmiłujcie się, zmiłujcie się nade mną, wy, przyjaciele moi, bo ręka Boża mnie dotknęła» (Hi 19.21)? Cierpimy ciężkie kary i męki, z których możecie nas wybawić niewielką jałmużną, a jednak nie chcecie. Otwórzcie uszy, bo ojciec krzyczy do syna, matka do córki” (Heiko A. Oberman, ,,Marcin Luter”).

Jak łatwo się przekonać, Kościół hierarchiczny zawsze grał na uczuciach ludzkich i czyni to nadal, kładąc wielki nacisk na kult zmarłych. Kult ten jest bowiem jednym z najbardziej dochodowych interesów na świecie. Bez doktryny czyśćca, bez pogrzebów, bez wypominków, bez setek tysięcy płatnych mszy za zmarłych, które odbywają się każdego dnia na całym globie, bez mszy ,,gregoriańskich” – Kościół utraciłby stały dopływ gotówki.

Z kultem zmarłych wiąże się również kult i handel relikwiami, który rozpoczął się już w III wieku. Ta barbarzyńska praktyka – krajania zwłok i handlu jego częściami – rozpowszechniła się w wiekach następnych i doprowadziła do poważnych nadużyć. Kościół bowiem nie tylko kupczył częściami zwłok lub sztucznymi relikwiami – takimi, które zaledwie zetknęły się z pozostałościami po męczennikach – ale również przyczynił się do tego, że w większości przypadków sprzedawano zupełnie fałszywe relikwie.

Ale to nie wszystko. Ponieważ z kultem zmarłych wiąże się również kult i handel wizerunkami świętych – tak powszechny w Kościele. A zatem również w tym przypadku Kościół nigdy nie liczył się z Biblią, która jednoznacznie zakazuje sporządzania wizerunków mających stanowić przedmioty kultu (Wj 20.4-6; Iz 44.9-20; Dz 17.29). Jest to tym bardziej rażące, że podobnie jak w przypadku relikwii, również kult i handel wizerunkami i innymi dewocjonaliami mają pogański rodowód.

Przykładem takiego kultu i handlu – który w odstępczym chrześcijaństwie pojawił się dopiero w V stuleciu – może by kult Artemidy Efeskiej, o którym czytamy w Dziejach Apostolskich (19.23-28). Nie można więc mieć najmniejszych wątpliwości, że Kościół zaadaptował praktyki typowe dla religii starożytnego Babilonu, Egiptu i Grecji.

Jak pisze historyk Will Durant: ,,W miarę przybywania adorowanych świętych pojawiła się potrzeba ich rozpoznawania i zapamiętywania; zaczęto więc  wytwarzać ich liczne podobizny, jak również wyobrażenia Marii. Jeśli chodzi o wizerunki Chrystusa oraz jego krzyż, stały się one obiektami nabożnej czci, a dla prostaczków – wręcz talizmanami. Święte relikwie, obrazy i figury tak działały na wyobraźnię ludzi, że stały się dla nich przedmiotami uwielbienia; zaczęli padać przed nimi na twarz, zapalać świece i spalać kadzidło, całowali je, przyozdabiali kwiatami i przypisywali im tajemną moc dokonywania cudów” (,,The Age of Faith”, ,,Wiek wiary”).

Pod tym względem nic się nie zmieniło. Kościół rzymski nadal popiera ów kult oraz handel różnego rodzaju dewocjonaliami, nawet jeśli handel ten prowadzi się na obrzeżach kościołów i to w niedzielę. Czyż to nie paradoks, że Kościół hierarchiczny, który tak usilnie dąży do tego, aby polskie ustawodawstwo zakazało praktyki handlu w niedzielę, nie ma skrupułów kupczyć własnym towarem? Czym bowiem jak nie kupczeniem są płatne msze za dusze zmarłych, śluby czy chrzty, za które pobiera się opłaty, a których udziela się również w niedzielę? Czym jest sama kolekta, skoro w judaizmie w dzień Szabatu zabrania się jakichkolwiek operacji finansowych w synagogach? Czy sama też forma kolekty (chodzenie z koszykiem) nie kłóci się z tym co na ten temat mówi Biblia? Czy Ewangelie nie podają, że w samej świątyni była skarbnica, do której każdy wrzucał tyle, ile mógł, bez skrępowania (Mk 12.41)? Ponadto czym jak nie kupczeniem jest handel dewocjonaliami, prasą i innymi wątpliwymi dobrami kościelnymi w niedzielę? Jak nazwać wszelkie dotacje ze Skarbu Państwa na inwestycje katolickie? Czym jest zadeklarowana przez Sejm kwota 40 milionów zł. z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych na tzw. Świątynię Opatrzności Bożej, jak nie jawnym wyzyskiem społeczeństwa?

Cokolwiek by powiedzieć o tych i innych formach wyzysku, kupczenia i handlu w ,,świątyni” (wszak to społeczność ludzi wierzących ma być świątynią – 1 Kor 3.16), Kościół rzymski przez całe wieki kupczył losami naszego kraju, ludźmi oraz wartościami chrześcijańskimi. Sam sobie wystawił świadectwo, że ,,ukochał zapłatę za czyny nieprawe” (2 P 2.15), co tak bardzo potępił sam apostoł Piotr, mówiąc: ,,Niech zginą wraz z tobą pieniądze twoje, żeś mniemał, iż za pieniądze można nabyć [dodajmy: lub sprzedać] dar Boży” (Dz 8.20, por. 1 P 1.18-19).

Jezus powiedział: ,,Darmo wzięliście, darmo dawajcie” (Mt 10.8) oraz: ,,Wystrzegajcie się uczonych w Piśmie, którzy chętnie chodzą w długich szatach i lubią pozdrowienia na rynkach i pierwsze krzesła w synagogach, i pierwsze krzesła na ucztach; którzy pożerają domy wdów i dla pozoru długo się modlą; tych spotka szczególnie surowy wyrok” (Mk 12.38-40).