Sylwester, jak każde inne „święto”, ma swoją wielowiekową tradycję. Fajerwerki, głośna zabawa, to dla wielu osób główne skojarzenia związane z tzw. sylwestrem. Dlaczego jednak tak wielu ludzi obchodzi, ten dzień w tak huczny sposób? Z czyjego powodu jest tak wiele zamieszania? Aby poznać odpowiedź na to pytanie, udajmy się w podróż do historii i spróbujmy udzielić sobie odpowiedzi. Taki stan rzeczy składający się na tzw. Sylwester, zawdzięczać można trzem postaciom: wróżce Sybilli (i jej przepowiedni), jednemu z papieży oraz mitycznemu smokowi. W świecie starożytnym (gł. Grecja) kobiety zajmujące się przepowiadaniem przyszłości, czyli wieszczki, nazywano „sybillami”. To one przepowiadały przyszłe wydarzenia, (nierzadko pod wpływem środków odurzających). Treści, o których mówiły w swych objawieniach, niemal zawsze były tragiczne.
We współczesnym wyobrażeniu Sybilla, to swego rodzaju medium spirytystyczne, kontaktujące się z istotami duchowymi, które Biblia nazywa demonami. Jednak w dobie starożytności liczono się z ich głosem oraz poglądami. Wieszczów niejednokrotnie proszono o właściwą radę, w kwestiach problematycznych dla lokalnej społeczności a nawet państwa. W dzisiejszych dniach w dobie rozwoju technologii i nauki, wiara ludzi w moc wróżby wcale nie zmalała, a raczej ciągle rozwija się, również za pośrednictwem i jednoczesnym wsparciem współczesnych technologii. Przykładem są choćby mass-media elektroniczne czy Internet, gdzie można spotkać wróżby i horoskopy sporządzone nawet na zamówienie indywidualne.
Mit o laterańskim smoku
W pewnym okresie historii na światło dzienne wypłynęło jedno z sybilijskich proroctw, według którego, w roku 1000 miał nastąpić koniec świata. A przyczyną jego zaistnienia, miał okazać się właśnie smok Lewiatan. Według tej (pogańskiej) opowieści w 317 roku papież Sylwester I, walczył z okrutnym smokiem, o imieniu Lewiatan. W wyniku tych zmagań powalił potwora, skrępował go i wtrącił do lochów pod wzgórzem laterańskim w Rzymie. Smok zakuty w łańcuchy złączone papieską pieczęcią, miał zbudzić się ze snu właśnie w noc z 999 na 1000 rok i dokonać zniszczenia zabijając ludzi i paląc ogniem istniejący świat, miał położyć kres cywilizacji. Łatwo się domyślić, iż wielu, Lewiatana utożsamiało z postacią szatana. Oczywiście w rzeczywistości, była to tylko bajkowa opowieść, podana przez sybilijską wróżkę. Jednak ludzka wiara w jej prawdziwość w tamtym okresie wzrastała tym bardziej, gdy ów dzień się przybliżał. Tak, więc wraz z nadejściem roku 999 wiara w sybilijską przepowiednię na tyle mocno ożyła na terenie Europy, iż wielu ludzi zaczęło przygotowywać się na nadejście wielkiego dnia trwogi, oznaczającego koniec istnienia ludzkości. Potwierdzać to zdawały się nastroje towarzyszące oczekiwaniu nadejścia tej chwili, zarówno w Rzymie, jak i w całej Europie. Określone zostały nawet, jako kryzys millenium. W tym czasie papieżem był Sylwester II (Gerbert z Aurillac). W świadomości wielu ludzi leżało zwykłe skojarzenie mówiące, iż jeśli Sylwester I uwięził smoka, to Sylwester II z pewnością będzie tym, który go uwolni. A wyjście potwora oznaczać wówczas będzie tylko jedno – totalną zagładę! To, co w dzisiejszej perspektywie odległej o 1000 lat wydawać może się dość śmieszne, dla ówczesnych Europejczyków wcale zabawne nie było. Wraz z przybliżającą się przełomową datą, wzrastało też napięcie i niepewność europejskiego społeczeństwa. Wówczas często sięgano do opisów z Apokalipsy św. Jana, opisujących strasznego starodawnego smoka-szatana, by utwierdzić się w przekonaniu, iż dożyli strasznej chwili dopełnienia się owego proroctwa.
Rok 1000 – „godzina śmierci”
Chyba nikogo nie zdziwi fakt, iż tego dnia nikt nie wyczekiwał nadejścia północy z niecierpliwością i kielichem wina w ręku. Strach i niepewność tego, co się stanie, towarzyszyła większości mieszkańców Rzymu, szczególnie tym, którzy dawali wiarę w słowa sybilijskiej wróżki. Owej pamiętnej nocy, z godziny na godzinę pustoszały ulice miast, a ludzie chowając się w domach, przeprowadzali pokutę za swoje życie. Przecież już za kilka godzin wszystko miało się tragicznie zakończyć. Niejeden we łzach i trwodze, oczekiwał nastania swej ostatniej minuty życia. Datę śmierci starej Europy i jej mieszkańców, miała wyznaczać milenijna północ z 999 na 1000 rok. Okazuje się, że w owym okresie wiara w sybilijską przepowiednię była tak mocna, iż mało kto brał pod uwagę by mogło być inaczej niż zapowiedziała to wieszczka.
Od strachu przed śmiercią do euforii szalonej zabawy
Tego ostatniego dnia 999 roku, we wszystkich kościołach Rzymu biły dzwony, jakby miały podkreślać nadchodzącą ostatnią godzinę ludzkości. W końcu nastała niechciana północ. Lecz cóż to??? Żadna demoniczna bestia nie wypełzła z watykańskich podziemi? Nie zjawiła się, ani w Rzymie, ani w innej części Europy. Nikt też nie widział i nie słyszał by pojawiła się gdziekolwiek indziej. Nastąpiła konsternacja i niedowierzanie. Przecież było tak pewne, że wszyscy mieli zginąć. Czy więc nastąpiła pomyłka w datach, smok zmienił zdanie, czy też przyszło wyzwolenie z jakieś bohaterskiej ręki? Do niedawna przerażona ze strachu ludność Rzymu, w tej nieoczekiwanej chwili wolności, tłumnie wybiegała na ulicę by świętować ocalenie. Tak oto ludzki lęk i rozpacz w godzinie spodziewanej śmierci, przeistoczył się w euforię radości. Wszyscy w niepohamowanej radości gratulowali sobie zwycięskiego przeżycia strasznego końca świata. Popłynęło wino, radosny taniec i śpiew. Płynęły gorące życzenia wszystkiego, co najlepsze, dla tych, którzy zostali ocaleni od śmierci piekielnego ognia.
Papież Sylwester „wybawca świata”
Papież Sylwester II tej nocy, po raz pierwszy udzielił błogosławieństwa „urbi et orbi” – (katolickie modlitwy, wstawienne, zanoszone przez pośredników tj. tzw. „świętych” i Maryję). Najpierw Sylwester II udzielił swego błogosławieństwa dla mieszkańców Rzymu a następnie dla całego świata. Po tym całym zdarzeniu, jemu to przypisano zwycięstwo nad Lewiatanem. Oto fakt ukazujący rzeczywistość, iż bajka o smoku Lewiatanie stała się fundamentem, na którym rozpoczęła swą karierę, huczna coroczna zabawa, nosząca imię swego „wybawcy” Sylwestra II. Tak oto zakończyło się stare milenium. Jego koniec był pełen strachu przed piekłem i śmiercią. Oto rozpoczęło się nowe milenium, w szampańskim nastroju ówczesnych mieszkańców Europy. Od tamtej pory każdego roku o podobnej porze rozpoczęło się celebrowanie zwycięstwa nad Lewiatanem. Z upływem wieku (choć nie od razu), impreza ta nabierała rozmachu i barw zataczając coraz szersze kręgi w Europie, a następnie poza jej granicami.
Wróżby i gusła noworoczne, czyli sylwester w Polsce
Zabawy sylwestrowe do Polski dotarły w XIX wieku. Nie odbywały się zbyt często. A jeśli już miały miejsce, to zwykle w pałacach i bogatych domach miejskich. W wiekach minionych sylwestrowe zabawy miały miejsce głównie pośród bogatej arystokracji. Dla wielu była to również okazja do wylewania wosku, zwyczaju podobnemu temu z tzw. „andrzejek”, wypowiadania różnorodnych zaklęć i życzeń dla zakochanych. Towarzyszyły tej imprezie, także liczne ludowe tradycje, najczęściej związane z próbą wywróżenia tego, co ma nastąpić w nadchodzącym roku.
A co na ten temat mówi Biblia?
Czy można tak powiedzieć, że obchody sylwestra mają związek z wróżbami? Czyż nie zapoczątkowała ich obchodu niespełniona sybilijska wróżba? Wiemy, iż Biblia ostrzega przed konsekwencjami dotykania wróżb. Czary i wróżby, niezależnie od tego czy są traktowane poważnie czy jedynie dla zabawy, są źródłem zwiedzenia, które może być bardzo przykre w konsekwencjach dla osób, które się ich dotykają. W starym przymierzu za praktyki związane z wróżeniem, tych którzy ich się dopuszczali czekała śmierć przez ukamienowanie (np. 3 Mojż. 20,27). W Biblii istnieje wiele przykładów, które potwierdzają fakt, iż każdy, kto dotyka się tych zjawisk, znajduje się pod przekleństwem. Bóg przez tysiące lat nie zmienił swego stanowiska wobec nich. W Jego oczach były i są one nadal obrzydliwe o czym czytamy w innym miejscu Biblii „Niech nie znajdzie się u ciebie taki, który przeprowadza swego syna czy swoją córkę przez ogień, ani wróżbita, ani wieszczbiarz, ani guślarz, ani czarodziej, Ani zaklinacz, ani wywoływacz duchów, ani znachor, ani wzywający zmarłych; Gdyż obrzydliwością dla Jahwe jest każdy, kto to czyni, i z powodu tych obrzydliwości Jahwe, Bóg twój, wypędza ich przed tobą. Bądź bez skazy przed Jahwe, Bogiem twoim” (5 Mojż. 18,10-13). Należy jednocześnie zadać sobie pytanie czy celebrowanie Sylwestra w takiej formie jak miało to miejsce w dniu „pokonania Lewiatana” przez papieża, nie jest związane również z pewną formą wiary we wróżby? Dlaczego? Ponieważ wszyscy ci którzy świętowali pierwszy Sylwester, kilka chwil wcześniej, spodziewali się śmierci z powodu mającej wypełnić się wróżby sybilli. Wnioskować można, iż wszystko to co rok po roku następowało jako tradycja sylwestrowa, jest tylko pochodną tego przełomowego wydarzenia z roku 999-1000.
„Mały nowy roczek” – Dionizos czy Chrystus?
A oto jeszcze jedna z tradycji pogańskich nakładających się na sylwestrowe świętowanie. Grecka inspiracja: „Idzie nasz nowy roczek, stary w cień uchodzi” – tak często mawiano, gdy zbliżał się koniec starego roku. W starożytności personifikowano rok jako małe dziecię symbolizujące nowy początek roku. Tradycja wykorzystania dziecka jako symbolu nowego roku została rozpoczęta w Grecji około 600 r. p.n.e. Było to związane z obchodami święta Dionizosa – boga winnej latorośli. Podczas świątecznej procesji paradowano z dzieckiem w koszyku, reprezentującym coroczne odrodzenie się Dionizosa i jego ducha płodności. Również Egipcjanie traktowali dziecko jako podobieństwo odrodzenia. Pomimo faktu, iż pierwsi chrystianie odrzucali powyższe praktyki jako pogańskie, popularność dziecka jako symbolu odrodzenia umacniała się coraz bardziej. Z czasem wobec narastającej popularności kultu, sytuacja skłoniła Kościół Rzymskokatolicki do zmiany swojego stanowiska wobec tego faktu. Tak, więc zezwolono na świętowanie nowego roku pod płaszczem chrześcijaństwa a jednocześnie wykorzystanie dziecka jako symbolu. Miało to być odniesienie do narodzin Chrystusa, wyobrażanego jako małe dziecko. Nie ma chyba nic bardziej złego, jak fakt, gdy pogańskie tradycje, biorą górę nad prawdami Słowa Bożego. Niestety osoba prawdziwego Jezusa Chrystusa, niewiele ma wspólnego z obchodami i wyobrażeniami pogańskich tradycji noworocznych.
Greckie inspiracje sylwestrowej nocy.
Podobieństwa co do form obchodzenia współczesnego Sylwestra można dopatrzyć się u starożytnych Greków w jednym ze świąt, w tzw. dionizjach. Jest to święto w starożytnej Grecji, na cześć Dionizosa – słowo to oznacza po grecku „wolność”. Dionizje rozpoczynały się od wielkiej procesji ofiarnej. Było to spotkanie gromadzące wielu ludzi, które swój początek miało zawsze w późnych godzinach wieczornych. Oprócz czci dla Dionizosa procesje urozmaicono tańcami i śpiewem. Trasa tej rozrywkowo-religijnej wędrówki, znajdowała finał w świątyni Dionizosa. Potem dla licznie zebranych odbywało się religijne nabożeństwo z wielką ucztą ku czci Dionizosa. Górowała pełna wolność obyczajów, suto zakrapiana alkoholem. Łatwo pomyśleć, co stało za tym ucztowaniem. Zabawy te trwały przez wiele dni, upajając liczną część greckiej społeczności. Czy dzisiejszy tzw. „sylwester” nie wygląda w swej obyczajowości nieco podobnie? Wielu ludziom kojarzy się głównie z szampanem, zabawą i nastrojem. Któż z nas choćby raz, nie słyszał o hucznej sylwestrowej zabawie rozpoczynającej się późnym wieczorem w centralnej części miejscowości lub jednej z sal czy restauracji? Kto z nas nie spotkał lub nie ujrzał tłumów „pielgrzymujących” z butelką musującego trunku do centrum miasta w sylwestrową noc? Kto nie umykał przed hukiem petard i fajerwerków oraz „latających” butelek i tłuczonego szkła? Wielu ludzi mówi, iż przecież mamy „wolność” (a może dionizje?). Taki dzień szczególnie cechuje wiele takowych postaw u ludzi szukających obrony dla swego świętowania! Może też zdarzyło się, iż niektórzy z nas, mieli również udział w takim sylwestrowym „festiwalu dla Dionizosa”. Ale czy naprawdę owe świętowanie komukolwiek z tych wolnych ludzi, wyszło na zdrowie? Jak czuje się każdy z nich kiedy nadchodzi świt i poranek? Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę dokąd, zaprowadzi wielu z nich ten „festiwal wolności”? Nie pozostaje nic prócz modlitwy do Boga o otwarcie oczu dla wielu z tych, którzy tak niecierpliwie co roku czekają na swe „dionizje”.
Drogi czytelniku.
Myśląc o spędzeniu czasu w owym dniu, w jak najlepszy sposób, pomyśl o tym wszystkim, czego się dziś dowiedziałeś. Pomyśl też, iż Ten, który jest wiecznie Żywy, Wszechmogący i Wszechwiecznie niezmienny może w tym nadchodzącym roku napełnić twe serce prawdziwą radością i szczęściem płynącym od Niego samego. On przyniesie ci niesfałszowaną WOLNOŚĆ, której nie da ci noworoczna zabawa, huk fajerwerków czy łyk szampana. Kiedy powierzysz mu stery swego życia, nie będziesz musiał z utęsknieniem wyczekiwać kolejnego Sylwestra. On przed wieloma wiekami posłał swego Syna jako gwiazdę nadziei. Mesjasz pojawił się na ziemi, by ogłosić prawdziwy „nowy rok” – rok łaski i pokoju z Bogiem (Izaj. 61,2). Ten Boży pokój jest jedynym trwałym i niewzruszonym fundamentem życia. Syn Boży to Jezus Chrystus, Zbawiciel i Pośrednik do Boga. Zaufaj mu dziś z całego swego serca.
Opracował Jan Stypuła