Biblia a świat

Print Friendly, PDF & Email

Od czasu, kiedy Chrystus wypowiedział znamienne słowa: „Królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18.36), chrześcijanie zawsze zastanawiali się, jak powinni postrzegać otaczającą ich rzeczywistość oraz jak żyć, aby zachować wierność biblijnym zasadom i jednocześnie pozytywnie wpływać na otoczenie.  

      Aby jednak ustosunkować się do tej problematyki, warto najpierw przypomnieć sobie biblijne spojrzenie na świat. Rozpocznijmy od samego określenia „świat” (gr. kosmos – porządek, świat), które w księgach świętych może odnosić się zarówno do Bożego dzieła stworzenia i mieszkańców ziemi, jak też do ludzi stojących w opozycji wobec Boga oraz przemijalności i przyszłości odnowionego świata. Przyjrzyjmy się zatem bliżej tym aspektom.

Świat jest tworem Bożym

     Według Biblii „na początku Bóg stworzył niebo i ziemię” (Rdz 1.1, por. Ps 33.6-9; Dz 17.24). Piękno i porządek panujący w kosmosie oraz idealne warunki, jakich potrzebuje życie, wszystko to – jak czytamy – świadczy  o Bogu: „Niebiosa opowiadają chwałę Boga” (Ps 19.2, por. Rz 1.19-20). Wskazuje również na przyjaznego ludzkości Stwórcę, który „nie omieszkał dawać o sobie świadectwa przez dobrodziejstwa, dając z nieba deszcz i czasy urodzajne, napełniając pokarmem i radością serca wasze” (Dz 14.17, por. Mt 5.45). Zgodnie zaś ze słowami jednego z psalmów: „Pańska jest ziemia i to, co ją napełnia, świat i ci, którzy na niej mieszkają” (Ps 24.1), jako ludzie jesteśmy tylko szafarzami, którym Bóg powierzył panowanie nad całą ziemią i nad wszelkim stworzeniem (Rdz 1.26,28).

     Niestety, Pismo stwierdza, że ten świat tkwi w mocy Złego (1 J 5.19). Bo chociaż Bóg stworzył człowieka z wysokim potencjałem duchowym (Rdz 1.26-27), bez skłonności do złego (nie było w nim pragnienia zła), człowiek uległ pokusie „bycia jak Bóg” (Rdz 3.5) i od tej chwili „grzech [skłonność do złego] wszedł na świat, a przez grzech śmierć” (Rz 5.12).

     Co więcej, wróg, którego Księga Apokalipsy nazywa „wężem starodawnym, diabłem i szatanem” (Ap 12.9), nie tylko sprowadził na ludzkość skalanie, cierpienia i śmierć, ale także sprawuje władzę nad ludźmi i sprawia, że są oni coraz bardziej „samolubni, chciwi, chełpliwi, pyszni, bluźnierczy, rodzicom nieposłuszni, niewdzięczni, bezbożni, bez serca, nieprzejednani, przewrotni, niepowściągliwi, okrutni, nie miłujący tego, co dobre, zdradzieccy, zuchwali, nadęci, miłujący więcej rozkosze niż Boga” (2 Tm 3.2-4, por. Ef 2.1-3).

     Poza tym pod pływem i władzą „Złego” znajdują się również rządy i systemy religijno-polityczne, które ulegają pokusie odrzuconej niegdyś przez Jezusa, któremu  pokazano wszystkie królestwa świata, mówiąc: „Dam ci tę całą władzę i chwałę, ponieważ została mi przekazana, i daję ją, komu zechcę. Jeśli więc ty oddasz mi pokłon, cała ona twoja będzie” (4.5-7, por. Ap 13.2; 16.14).

Świat stoi w opozycji do Boga

     Skoro „szatan zwodzi cały świat” (Ap 12.9) i pod jego wpływem znajdują się systemy religijno-polityczne, zrozumiałym jest, że świat ten stoi również w opozycji do Boga i Jego dzieła (por. Dn 7.25). Ta prawda wyrażona została m.in. w następujących stwierdzeniach:

     „Świat (…) mnie nienawidzi, ponieważ Ja świadczę o nim, że czyny jego są złe” (J 7.7);

     „Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że jednak  ze świata nie jesteście (…), dlatego was świat nienawidzi. Wspomnijcie na słowo, które do was powiedziałem. Nie jest sługa większy nad pana swego. Jeśli mnie prześladowali i was prześladować będą (…). A to wszystko uczynią wam dla imienia mego, bo nie znają tego, który mnie posłał (…). Kto mnie nienawidzi, i Ojca mego nienawidzi” (J 15.18-21,23);

     „Wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała, pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca” (1 J 2.16).

     Innymi słowy, „zamysł ciała jest wrogi Bogu; nie poddaje się bowiem zakonowi Bożemu” (Rz 8.7). Jeśli zaś chodzi o wrogość w stosunku do ludzi wierzących, chociaż jej przyczyn jest wiele, to nie tyle oni sami ją wzbudzają, lecz duch ciemności, duch tego świata, „który działa w synach opornych” (Ef 2.2). Według Ewangelii Jana nienawiść ta wynika m.in. z nieznajomości Boga (J 15.21). Tak już to bowiem jest, że nawet w relacjach międzyludzkich, jeśli kogoś nie znamy, utrzymujemy wobec niego pewien dystans. Jeśli zaś różni się on od nas swoim światopoglądem, dystans ten bardzo często przeradza się w niechęć, a czasami nawet w jawną nienawiść (kpiny, drwiny, szykany). Dość wspomnieć, że jeszcze do niedawna w naszym kraju innowiercy, szczególnie w mniejszych miasteczkach i wioskach, na takie właśnie szykany byli narażeni niemal na każdym kroku.

Świat potrzebuje zbawienia

     Ale biblijna Dobra Nowina głosi także, że chociaż ten świat stoi w opozycji do Boga, to jednak Bóg „chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2.4). Już w Księdze Ezechiela napisano: „Jakom żyw – mówi Wszechmocny Pan [JHWH] – nie mam upodobania w śmierci bezbożnego, a raczej by się bezbożny odwrócił od swojej drogi, a żył” (Ez 33.11).

     Najdobitniej zaś tę prawdę wyrażają następujące słowa: „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Bo nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził świat, lecz aby świat był przez niego zbawiony” (J 3.16, por. Rz 5.8,10).

     W innym miejscu czytamy o tym tak: „A wszystko to jest z Boga, który nas pojednał z sobą przez Chrystusa (…). To znaczy, że Bóg w Chrystusie świat z sobą pojednał, nie zaliczając im ich upadków” (2 Kor 5.18-19).

     Tak więc, chociaż byliśmy „(…) obcy przymierzom (…), nie mający nadziei i bez Boga na świecie (…) staliśmy się w Chrystusie Jezusie bliscy przez krew Chrystusową” (Ef 2.12-13).

     Co więcej, czytamy też, że Ten, który „zwyciężył świat” (J 16.33) i „zniweczył dzieła diabelskie” (1 J 3.8), przyszedł także „zbawić lud swój od grzechów jego” (Mt 1.21), „abyśmy obumarłszy grzechom dla sprawiedliwości żyli” (1 P 2.24, por. Rz 6.14; J 8.36). Innymi słowy, wszyscy mogą „dobrze czynić” (Ga 6.10), „zło dobrem zwyciężać” (Rz 12.21). Bo „wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat, a zwycięstwo, które zwyciężyło świat, to wiara nasza” (1 J 5.4, por. J 1.12-13).

Świat zmierza do katastrofy

     Jakie jednak stanowisko zajmuje świat, czyli ogół ludzkości, wobec tej Dobrej Nowiny?

     Zgodnie ze słowami Chrystusa ewangelia głoszona jest głównie na świadectwo (Mt 24.14). Żyjemy w tak „trudnych czasach”, że nawet większość wierzących „przybiera pozór pobożności” (2 Tm 3.1,5), natomiast  „ludzie źli i oszuści coraz bardziej brną w zło, błądząc sami i drugich w błąd wprowadzając” (2 Tm 3.13). Jest tak głównie dlatego, że duch tego świata przeciwstawia się wszystkiemu, „co prawdziwe, co poczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały” (Flp 4.8). Sprzyja natomiast takim występkom jak: „wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta, bałwochwalstwo, czary, wrogość, spór, zazdrość, gniew, knowania, waśnie, odszczepieństwo, zabójstwa, pijaństwo, obżarstwo i tym podobne” (Ga 5.19-21).

Wartości chrześcijańskie

      Podobnie też przedstawia się kondycja ludzi odwołujących się do tzw. wartości chrześcijańskich na najwyższych szczeblach drabiny społecznej w naszym kraju. Można by zapytać za jednym z czołowych polityków minionej epoki: „Jak to się dzieje, że w kraju tak religijnym, mimo tylu ślubowań, pielgrzymek, nabożeństw dziękczynnych, tyle pijaństwa, złodziejstwa, nienawiści do bliźniego. Władza ludowa nigdy przecież nie stawiała przeszkód w głoszeniu pożytecznych społecznie nauk moralnych, nawet gdy są wynikiem odmiennego światopoglądu. Widocznie nie są one tak skuteczne, jak się często twierdzi” („Życie Warszawy” 24-26 XIII 1984).

     Nic dodać, nic ująć. Tym bardziej że i obecny system panujący w Polsce pod sztandarem wartości chrześcijańskich jest nieskuteczny, bo nie ma on nic wspólnego z tym, co głosił Jezus. Podobne zresztą problemy dotykają inne państwa „chrześcijańskie”. Czy nie jest tak również  dlatego (jakkolwiek problemy te wymagają wszechstronnej analizy), że wyczerpała się już wiarygodność wszelkich autorytetów – religijnych i politycznych – oraz że nasza epoka odznacza się duchową pustką i pogardą dla wszystkiego, „co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe” (Rz 12.2)? Czy nie jest tak, że ten świat zdąża do samozagłady oraz sądu?

      Cóż, wiele zdaje się wskazywać na to, że rzeczywiście nadchodzą czasy, o których Jezus powiedział: „Bo oto idą dni, kiedy mówić będę: Błogosławione niepłodne i łona, które nie rodziły” (Łk 23.29).

     Krótko mówiąc, Biblia stwierdza, że świat ten przeminie wraz pożądliwością swoją (1 J 2.17). Ale mówi też, że nadchodzi czas, kiedy ten właśnie świat zostanie gruntownie odmieniony, „i nie będzie się już wspominało rzeczy dawnych” (Iz 65.17). Jak jednak żyć do tego czasu na tym świecie? Jak żyć w tych trudnych czasach, w dobie zakłamania, nieprawości, niepokoju i niepewności? Jak żyć, gdy coraz częściej słyszy się, że przywódcy polityczni i religijni dbają głównie o własne interesy, i to pod przykrywką wartości religijnych? Czy mamy z wszystkim się godzić i wszystko tolerować?

Jak żyć w tym świecie?

     Aby odpowiedzieć na to pytanie, przypomnijmy najpierw słowa, jakie Bóg skierował do narodu żydowskiego: „Jeśli pilnie słuchać będziecie głosu mojego i przestrzegać mojego przymierza, będziecie szczególną moją własnością (…). A wy będziecie mi królewskim kapłaństwem i narodem świętym” (Wj 19.5-6, por. Kpł 20.26). Dalej czytamy: „Albowiem Ja, Pan [JHWH], jestem Bogiem waszym! Uświęcajcie się i bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty! Nie zanieczyszczajcie siebie samych żadnym płazem, który pełza po ziemi” (Kpł 11.44).

     Teksty te wskazują, że jakkolwiek w absolutnym znaczeniu, tylko Bóg jest święty (por. Iz 6.3; Ap 15.4; J 17.11), to Jego wolą jest również, aby i Jego lud był taki. Być może właśnie dlatego w naszym kraju słowo „święty” jest tak pospolite. Mówi się bowiem o świętach Wielkanocnych, Bożego Narodzenia, o świętości niedzieli, o świętych patronach, o świętych miejscach, o poświęconych pokarmach itd. A co Biblia mówi na ten temat?

     Według Biblii słowo „święty” (hebr. kadosz – oddzielenie) odnosi się tylko do tego, co Bóg poświęcił (1 Tm 4.5). To znaczy, że źródłem świętości jest On sam – Jego Duch (obecność) i Jego słowo – i tylko to, co zostało poświęcone, czyli przeznaczone i oddzielone do określonego zadania (celu) jest święte i służy uświęceniu. Innymi słowy, wszelkie tzw. rzeczy święte (osoby, przedmioty kultu religijnego, święta, święconki etc) ustanowione przez Kościół rzymskokatolicki, w świetle Pisma Świętego nie mają żadnego znaczenia. Ponieważ zaś kolidują one z wolą Boga, pozbawiają także „wiernych” Jego przychylności, błogosławieństw i ochrony, a więc tego wszystko, od czego zależy powodzenie ludu Bożego. Przypomnijmy, że Pismo wyraźnie mówi, iż „jeśli Pan [JHWH] domu nie zbuduje, próżno trudzą się ci, którzy go budują. Jeśli Pan nie strzeże miasta, daremnie czuwa stróż” (Ps 127.1, por. Prz 10.22; Hbr 12.14).

     O wezwaniu do świętości czytamy także w Pismach apostolskich: „Ale wy jesteście rodem wybranym , królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście rozgłaszali cnoty tego, który was powołał z ciemności do cudownej swojej światłości” (1 P 2.9). To znaczy, że również my, nie-Żydzi, „nie jesteśmy już obcymi i przychodniami, lecz współobywatelami świętych i domownikami Boga” (Ef 2.13,19). Krótko mówiąc, wszyscy zostaliśmy powołani do świętości i „za przykładem świętego, który nas powołał, sami też mamy być świętymi we wszelkim postępowaniu” (1 P 1.15).

     Na pytanie, jak powinniśmy żyć w kraju i na świecie, odpowiedź jest więc prosta: „Prowadźcie wśród pogan życie nienaganne, aby ci, którzy was obmawiają jako złoczyńców, przypatrując się bliżej dobrym uczynkom, wysławiali Boga w dzień nawiedzenia. Bądźcie poddani wszelkiemu ludzkiemu porządkowi ze względu na Pana, czy to królowi jako najwyższemu władcy, czy to namiestnikom, jako przezeń wysłanym dla karania złoczyńcom, a udzielania pochwały tym, którzy dobrze czynią. Albowiem taka jest wola Boża, abyście dobrze czyniąc zamykali usta niewiedzy ludzi głupich, jako wolni, a nie jako ci, którzy wolności używają za osłonę zła, lecz jako słudzy Boga. Wszystkich szanujcie, braci miłujcie, Boga się bójcie, króla czcijcie” (1 P 2.12-17).

Czy to znaczy, że mamy z wszystkim się godzić i wszystko tolerować?

      Oczywiście, że nie. Nie musimy wszystkiego akceptować. Jako ludzie różnimy się przecież pod wieloma względami i dlatego też potrzebna jest tolerancja, jako podstawa naszego współistnienia. Ponadto tolerancja dla odmienności światopoglądowych i obyczajowych chroni nas od prześladowań i dyskryminacji. Warto jedynie zaznaczyć, że tolerancja nie jest równoznaczna z akceptacją. Nie musimy więc akceptować czyichś poglądów. Podobnie jak nikt nie musi akceptować naszych przekonań. Możemy co prawda domagać się tolerancji wobec siebie, ale już niekoniecznie akceptacji naszych poglądów. Warto też zauważyć, że nie dotyczy to tylko spraw światopoglądowych i obyczajowych, ale również współczesnej „wielokulturowości”. Tym bardziej że prowadzi ona nie tylko do wielu napięć, ale także – szczególnie w niektórych krajach zachodnich – do wielu poważnych zatargów.

     Co więcej, także w relacji z państwem, chociaż ludzie wierzący mają być poddani wszelkiemu porządkowi oraz angażować się w kwestie społeczne i socjalne, nie muszą jednak podzielać polityki państwa. Mogą też, a nawet powinni krytycznie odnosić się do polityków oraz polityki, na przykład do członkostwa w NATO, udziału w tzw. misjach pokojowych, czy też nadmiernego podporządkowania polskich interesów Unii Europejskiej.

     Wracając jednak do pytania postawionego na wstępie, ludzie wierzący mają przede wszystkim być „solą ziemi” (Mt 5.13), która – jak wiemy – ma specyficzne właściwości: zachowuje bowiem od zepsucia, dodaje potrawie smaku i budzi pragnienie. To znaczy, że w dobie wszechobecnej rozwiązłości, kiedy już wszystko można powiedzieć, napisać, pokazać i zrobić, ewangelicznie wierzący mają wywierać dobroczynny wpływ na otoczenie, nawet jeśli im się zdaje, że jako jednostki niewiele mogą zrobić. Jezus powiedział: „Wy jesteście światłością świata; nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapalają też świecy i nie stawiają jej pod korcem, lecz na świeczniku, i świeci wszystkim, którzy są w domu. Tak niechaj świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5.14-16).

     Rzecz jasna, Chrystus nie nawoływał do ostentacyjnego obnoszenia się ze swoją pobożnością czy wywierania nacisku na władzę. Przeciwnie, powiedział: „Baczcie, byście pobożności swojej nie wynosili przed ludźmi” (Mt 6.1,5,16). Jezus po prostu wzywał do tego, by w świecie pogrążonym w ciemności niewiedzy i grzechu, mieć odwagę bycia innym, by nie brać udziału w niczym, co się sprzeciwia woli Bożej i zapobiegać dalszemu rozkładowi moralnemu społeczeństwa.

     Posłannictwo chrześcijan na tym więc głównie polega, aby głosić słowo Boże i świadczyć swoim życiem o tym, jak wielkich rzeczy dokonał dla nich Bóg (Mk 5.20). Prawdziwy „Izrael Boży” (Ga 6.16, por. J 1.47) – z wszystkimi, którzy przez wiarę w żydowskiego Mesjasza włączeni zostali do „społeczności izraelskiej” (Ef 2.12, por. Rz 11.17-18) – ma zatem być ludem kapłańskim. Jednakże jego zadaniem jest nie tylko głoszenie słowa Bożego, ale także zaangażowanie się w sprawy społeczne, tak by swoim wpływem przyczyniać się do przekształcania otoczenia.

     Aby ten wpływ był skuteczny, naczelną zasadą działania chrześcijan musi być zasada wzajemności. Jezus powiedział: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie” (J 13.35).

     Co zatem wierzący winni czynić, aby postępować w zgodzie z powyższą zasadą i oddziaływać na innych? Oto najważniejsze zalecenia:

     „Miłością braterską jedni drugich miłujcie” (Rz 12.10);

     „Przyjmujcie jedni drugich, jak i Chrystus przyjął nas” (Rz 15.7);

     „Pozdrawiajcie jedni drugich” (Rz 16.16);

     „Służcie jedni drugim w miłości” (Ga 5.13);

     „Jedni drugich brzemiona noście” (Ga 6.2);

     „Znoście jedni drugich w miłości” (Ef 4.2);

      „Mówcie prawdę, każdy z bliźnim swoim, bo jesteśmy członkami jedni drugich” (Ef 4.25);

     „Bądźcie jedni dla drugich uprzejmi, serdeczni, odpuszczając sobie wzajemnie, jak i wam Bóg odpuścił w Chrystusie” (Ef 4.32);

     „Ulegajcie jedni drugim w bojaźni Chrystusowej” (Ef 5.21);

      „W pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od siebie” (Ef 2.3);

     „Nauczajcie i napominajcie jedni drugich” (Kol 3.16);

     „Budujcie jedni drugich” (Kol 3.16);

      „Baczmy jedni na drugich w celu pobudzenia się do miłości i dobrych uczynków” (Hbr 10.24);

     „Wyznawajcie grzechy jedni drugim i módlcie się jedni za drugich” (Jk 5.16);

     „Okazujcie gościnność jedni drugim” (1 P 4.9);

      „Usługujcie jedni drugim tym darem łaski, jaki każdy otrzymał” (1 P 4.10);

     „Nade wszystko miejcie gorliwą miłość jedni ku drugim” (1 P 4.8).

     W podsumowaniu powyższych zaleceń dodajmy jeszcze jedno: „Starajmy się czynić dobrze sobie nawzajem i wszystkim” (1 Te 5.15).

     Jestem przekonany, że gdyby postawić na wewnętrzną przemianę człowieka oraz na takie właśnie postępowanie, szczególnie wierzących, to zarówno w naszym kraju,  jak i w naszym codziennym życiu nie byłoby tyle antagonizmów, a wiele problemów znikłoby raz na zawsze. Ponieważ każdy zewnętrzny wzrost i postęp ma swój początek we wnętrzu człowieka, a źródłem siły jest zawsze Bóg.

Bolesław Parma