Chyba każdy z nas słyszał o tym wielkim święcie, często potocznie nazywanym, jako „dzień zakochanych” Charakterystyczne dla tego święta jest obdarowywanie się prezentami przez zakochanych oraz składanie miłosnych życzeń.
Tego dnia media przepełnione są migawkami pełnymi „miłosnych zbliżeń” kobiet i mężczyzn. Sklepy zasypane są tysiącami słodyczy, kartek i gadżetów z czerwonymi serduszkami. Oczywiście wszystko związane jest z walentynkami. Cała uwaga kierowana jest na sferę wyrażania „gorących miłosnych uczuć”. Co może być tego powodem? Z pewnością spojrzenie w przeszłość na pewne wydarzenia, pomoże nam przybliżyć pewne fakty, które złożyły się na inspiracje do ukształtowania się Walentynek.
Inspiracje do powstania „święta” sięgają czasów starożytności
Przed wiekami Grecy wierzyli, że bożek o nazwie „pan” jest opiekunem pasterzy oraz ich trzód. Ten grecki mit głosił, iż „pan” urodził się cały porośnięty włosem, z rogami i brodą, koźlimi nogami i ogonem. To bóstwo stało się przedmiotem twórczości wielu artystów – widzieli w nim rozpustne, zmysłowe, tańczące stworzenie, zawsze kierujące uwagę na rzeczy związane z zaspokajaniem swoich żądz cielesnych. Rzymianie przejęli wiele bóstw od Greków, a wśród nich i bożka „pana”. Nazywali go Faunem albo Lupercusem. Z upływem czasu Faun stał się symbolem wyrażającym ludzkie zmysłowe żądze cielesne. Wśród Rzymian ukształtowało się nawet swego rodzaju „miłosne święto”, w którym Faun odgrywał istotną rolę.
Rzymskie Luperkalia
To rzymskie święto religijne ustanowione przez Euandrosa i obchodzone 15 lutego, a właściwie 14-15 lutego nazwano Luperkalia. „Pierwotnie poświęcone było Faunowi Luperkusowi, pasterskiemu bogu plemion italskich (wg wierzeń Rzymian) chroniącemu przed wilkami. Obchodzono je w jaskini Lupercal na Palatynie, gdzie według wierzeń legendarni założyciele Rzymu, bliźniacy Romulus i Remus byli karmieni przez wilczycę”. To oczywiście mit, wokół którego zbudowano stosowną dla swych potrzeb mistyczną otoczkę.
Podczas Luperkalii nadzy kapłani, ubrani jedynie w przepaski biodrowe z koźlej skóry, biegali po ulicach, bijąc napotykanych ludzi rzemieniami, także z koźlej skóry. Czynili tak, bo rzekomo miało to sprzyjać płodności. Dochodziły do tego mistyczne i seksualne obrzędy, wszystkie realizowane na wiosnę, w „święto miłości”, czyli Luperkalia.
Juno Februata 14 lutego
W owych świętach istniał rodzaj „miłosnej” wróżby – polegający na zdobywaniu młodych kobiet przez młodzieńców, przez swego rodzaju wyciąganie losów. Ten obrzęd wiązał się z kultem innej bogini, czczonej w Rzymie, zwanej Juno Februata – tj. bogini „doznań miłosnych”. Obrzęd przypadał dokładnie na 14 lutego i dla dziewcząt szukających swego wybranka, był szczególnie wyczekiwanym. Wraz z upływem czasu dobudowywano liczne inne zwyczaje, które od tej pory stanowiły, pogańską tradycję ubraną w chrześcijańską otoczkę. Każdy, kto zetknął się z walentynkami wie, iż również one zawierają liczne formułki i zabobony mające wywróżyć danej osobie „miłość”.
Na temat kultu bożka Fauna można by mówić wiele. Poza samymi walentynkami, kult rogatego bóstwa, obecny był w wielu religiach świata. Dlatego oceniając to zjawisko z perspektywy biblijnej duchowości, mylnym byłoby dzielenie kultu na wiele innych jakoby niezwiązanych ze sobą. I tak Faun znany, jako Lupercus, ma podobne atrybuty, jakie miał również tzw. grecki Satyr, rozpustny, homoseksualny bożek płodności z orszaku Dionizosa z długim doczepianym ogonem i brodą, uosabiającym kozła. Celtowie z kolei czcili Cernunnosa – tzw. „rogatego boga” patrona płodności, człowieka z rogami barana lub jelenia i wężem w ręku. Należy dodać, że Cernunnos jest postacią szczególnie czczoną przez współczesnych Wicca`n (współczesna religia czarownic na terenie Anglii i USA coraz częściej docierająca do Polski). Wiele symboli okultyzmu, również wiązało się z postacią człowieka-kozła. Podobieństwa wykazuje również i kananejski Baal, którego znamy z kart Biblii, jako pogański kult rozpleniający się w czasach odstępstwa Izraela od Boga Jahwe. Baal (tj. bóg burz i deszczu) również miał atrybuty rogatego bóstwa. Przedstawiany, jako wojownik w spiczastym hełmie z rogami. Z kolei (np. w kręgach egipskich) prezentowano go, jako postać byka, co miało związki z atrybutami płodności i seksualności.
Biblia wskazuje nam, iż Izrael wychodzący z Egiptu, miał szczególny problem z Baalem, czego dał już dowód pod górą Horeb. To tu Żydzi zbudowali złotego cielca, jako swego duchowego przewodnika (2 Moj. 32,1-6). Według (na ów czas) ich ciągle „egipskiego” sposobu myślenia, ów bożek miał w miejsce Mojżesza poprowadzić ich dalej przez pustynię. Spodziewali się, iż zapewni im obfitość (deszcz) oraz ochronę przed wrogami (wyobrażenia starożytnych Egipcjan). Zamiast tego Baal – fałszywy przewodnik, przyniósł przekleństwo i śmierć tych, którzy się ku niemu skłaniali.
„Kropla po kropli” ku zwiedzeniu
Smutnym jest również fakt, iż metodą „kropla po kropli” legendy i pogańskie postacie próbują wnikać do biblijnego chrześcijaństwa. Przykładem jest ekranizacja książki C.S. Levisa pt. „Opowieści z Narnii – Lew, czarownica i stara szafa”. Kontrowersyjnych mitologicznych postaci w filmie jest wiele, między innymi przytaczany tu Faun. Najbardziej zaskakuje fakt, że w dziwny sposób przedstawia się go, jako postać bardziej pozytywną niż tą o cechach negatywnych. Jednocześnie narnijski Faun, jest przyjacielem jednego z głównych pozytywnych bohaterów filmu. Ale jest to temat osobnego zagadnienia, wykraczającego poza ramy tego opracowania. Faktem jest jednak to, iż film (także i książka) został przyjęty przez wielu chrześcijan, jako ciekawa forma ewangelizacji dzieci.
Co zrobić z Amorkiem?
Mówiąc o Walentynkach, nie sposób nie wspomnieć o pewnych symbolach występujących podczas tego tzw. „święta miłości”. Czerwone serca często przebite strzałą łuku, to znany wielu ludziom sposób na wyobrażanie swych „gorących” uczuć i sympatii ku wybranej osobie. Jakkolwiek będziemy interpretować to zjawisko, zabawę czy też sposób na wyznawanie uczuć, owa miłość wyrażana przez serduszka w kolorze ognistej czerwieni, na pewno nie uosabia miłości płynącej z Bożego źródła. Dlaczego? Chociaż samo słowo „amor” z łaciny oznacza „miłość”, to w tym walentynkowym znaczeniu pozostaje formą zmysłowego i erotycznego pragnienia. Dowodem na to jest choćby walentynowy „amorek”. Skrzydlaty nagi chłopiec z łukiem w dłoni. W mitologii rzymskiej znany jest jako Kupidyn (łac. Cupido) – tj. zmysłowe „pragnienie”. Kupidyn z uwagi na swój charakter ma silne związki z greckim bożkiem Erosem, także często prezentowanym w podobnej postaci i charakterze. Ten z kolei jawnie jest utożsamiany ze zmysłowością seksualną. Od słowa „eros” pochodzi również termin „erotyka”. W rozciągłości historii zauważyć można, że jest już nie tylko to „słówko”, ale nieomal zawsze była to znacznie dalej posunięta amoralność, przeciwna biblijnej miłości. Współczesny postęp moralnego rozkładu „owoców erosa” jest to jawne zjawisko pornografii i seksualnej rozwiązłości w ludzkim społeczeństwie. Na pewno postęp i rozwój współczesnych mass-mediów, dość mocno przyczynił się do przyspieszonego rozwoju tego procederu zła. W jakich więc, zabawach, grach czy walentynkowych flirtach powinien brać udział człowiek szukający Bożej miłości? Wnioski wyciągnijmy sami.
Kupidyn nie jest Bożym aniołem
W jakiś sposób zauważa się, iż niektórzy ludzie, bożka Kupidyna-Erosa mylą czasem z biblijnym aniołem. Ta nieuzasadniona „anielska tożsamość”, wzięła się chyba z faktu, iż wiele katolickich obrazów i rzeźb sakralnych, wyobrażeń z okresu średniowiecza i epoki Baroku, w taki właśnie sposób niejednokrotnie przedstawia wyobrażenia orszaku Bożych aniołów zasiadających w katolickich świątyniach. Jest to wielkie nieporozumienie i fałsz. Biblia nigdzie i nigdy nie pokazuje aniołów w postaci małych nagich chłopców ze skrzydłami, stanowiących orszak Boga. Owe „postacie” z ołtarzy, bardziej rodzą skojarzenia z potępianym przez Boga homoseksualizmem, niż z jakąkolwiek formą wyobrażenia o chrześcijańskiej świętości.
Oto typowy przykład (foto obok) „przechrzczenia” erosa-kupidyna, na „świętego aniołka” zdobiącego jeden z katolickich kościołów. To wielkie teologiczne nieporozumienie, nigdy nie zostało jednoznacznie wyjaśnione i odrzucone przez katolicyzm.
„Święty” Walenty patron zakochanych
Spróbujmy przyjrzeć się samemu dniu zaznaczonemu w kalendarzu jako 14 luty, pod hasłem „walentynki”. Czy oprócz święta rzymskiej bogini Juno Februata, było coś więcej, co zaważyło na adaptacji tej daty na wymiar bardziej „chrześcijańskiego” obrzędu? Oto krótka historia:
„Przyjmuje się, iż w roku 270 n.e. dnia 14 lutego pobito, a następnie ścięto młodego rzymskiego duchownego imieniem Walenty za to, że sprzeniewierzył się cesarzowi, udzielając ślubu legioniście i chrześcijance. Cesarz surowo zabraniał małżeństw swym młodym żołnierzom, nakazując im stan kawalerski. Katolicka wersja mówi, że młody Walenty przed egzekucją wręczył córce strażnika więziennego, będącej jego przyjaciółką, liścik podpisany: „Od twojego Walentego”. Od tego czasu zwrot ten oznaczał, przez całe stulecia, po prostu przyjaźń.” (…).
Ot tyle patronatu „świętego” Walentego nad zakochanymi. Pozostaje tylko przypomnieć czytelnikom, że to jedna z wielu historyjek, na których to zbudowano obrzędowość niejednego święta. Ale nie chodziło tu o Walentego, a raczej o pretekst i okazję „ochrzczenia” pogańskiego zwyczaju czymś bardziej chrześcijańskim. Tym bardziej dla kościoła powszechnego było to ważnym, ponieważ rzymskie Luperkalia zbiegały się jak wspomniałem z tym z dniem z 14 na 15 lutego. Ich siła oddziaływania na ludzi w pierwszych wiekach, była bardzo znacząca. Kościół szukał metody do „walki” z nimi. Jednakże jak dziwnym „mieczem” była prowadzona? Z jednej strony miało to zażegnać pogańskie zwyczaje obecne na łonie kościołów państwowych, z drugiej strony, nie pozwolić na odpływ licznej rzeszy ludzi ze świątyń. Tak też zamiast uczenia Słowa Bożego, oraz walki z pogaństwem, powstał zlepek dziwnych zwyczajów, „nowych świąt” i pogańskich kompromisów, prowadzących do coraz większego odstępstwa. Pamiętajmy, iż był to jeden z elementów procesu adaptacji kultów pogańskich, jaki już wówczas trwał.
„W IV wieku n.e. chrześcijaństwo w dobie panowania cesarza Konstantyna Wielkiego, jak wiadomo stało się religią państwową. Historia odkrywa fakty, że państwowa religia „chrześcijańska” przejęła nieomal wszystkie pogańskie święta z tradycji i kultury Greków i Rzymian, włącznie z wiosennym „świętem miłości”, obchodzonym ku czci greckiego bożka „pana”. Zmieniła się jedynie nazwa. A więc nie było już święta greckiego bożka pana, ale dzień Świętego Walentego…”.
Walentynkowy biznes
Po raz pierwszy w 19-stym stuleciu wprowadzono z okazji dnia świętego Walentego, ozdobne kartki z sentymentalnymi wierszykami o miłości. Świat biznesu już dawno zauważył w tym niezły sposób na niemały zysk – co też chyba nie da się nie zauważyć każdego roku w dniu 14 lutego.
Drogi czytelniku jak sądzisz czy jest to naprawdę święto miłości? Czy za tym stoi chrześcijański Bóg miłości? Czy owe wspomniane tu, pogańskie zwyczaje, mogą przybliżyć, czy raczej oddalić nas od żywego Boga? Niech każdy odpowie sobie sam. Ty jednak uwierz i trwaj w prawdziwej miłości, płynącej ze społeczności z żywym Bogiem. Wszak prawdziwe duchowe źródło, płynie z krzyża Golgoty, na którym Chrystus Pan złożył swe życie za mnie i ciebie. Pójdźmy, więc wszyscy przed Boże oblicze, by zanurzyć się w wiecznej miłości Wszechmogącego Boga.
Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny (Ew. Jana 3,16)
Opracował Jan Stypuła