Wszystkie wyznania chrześcijańskie, nawet te mentalnie bardzo odległe od katolicyzmu, czy też prawosławia, jakby nie patrzeć od nich pochodzą. W związku z tym też ponoszą odpowiedzialność za potworne zbrodnie Kościoła. Czy zatem jakiekolwiek wyznanie mieniące się chrześcijańskim ma jeszcze moralne prawo do ,,nawracania” (przekonywania do swego), czy raczej tylko do głoszenia obiektywnej prawdy o Piśmie Świętym i całej historii Kościoła?
Czy wszystkie wyznania chrześcijańskie rzeczywiście pochodzą od prawosławia i katolicyzmu? Aby odpowiedzieć na to pytanie należy przede wszystkim zwrócić uwagę na samą genezę chrystianizmu. Przypomnijmy, że chrystianizm nie tylko wyrósł na gruncie judaizmu, ale również po nim dziedziczy ogromną spuściznę. Do tej spuścizny m.in. należy: monoteizm (Mk 12.29); nadzieja mesjanistyczna (Dz 1.6); system etyczny z Dekalogiem i doktryną grzechu i odkupienia (Mt 1.21; 5.17-20; 19.16-19; 20.28; 26.28); Pisma Hebrajskie (2Tm 3.15-17) oraz eschatologia judejska, która głosi, że nad wszelkim złem ostatecznie zatryumfuje Bóg (zmartwychwstanie i sąd), który urzeczywistni swoje wieczne panowanie (Iz 65.17; Ap 11.15-18).
Miejscem narodzin chrystianizmu była więc Judea, z Jerozolimą jako centrum przełomowych wydarzeń, które rozegrały się podczas święta Paschy (śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa), a następnie w dniu Pięćdziesiątnicy (zesłanie Ducha Świętego). Początek chrystianizmu nierozerwalnie związany jest więc z osobą Jezusa z Nazaretu, wylaniem Ducha Świętego oraz z misją apostolską. A zatem chrystianizm – jak głosi apostoł Paweł – powstał ,,na fundamencie apostołów i proroków, którego kamieniem węgłowym jest sam Chrystus Jezus, na którym cała budowa mocno spojona rośnie w przybytek święty w Panu, na którym i wy się wespół budujecie na mieszkanie Boże w Duchu” (Ef 2.20-22).
Na tym fundamencie powstawały pierwsze autonomiczne zbory chrystiańskie, które były zarządzane przez równorzędnych sobie starszych zboru (Dz 20.17,28). Dopiero w IV stuleciu – obok wielu innych niezależnych grup chrystiańskich, posądzanych o herezje (niektóre przetrwały do dziś) – wyodrębnia się typ chrześcijaństwa wschodniego, z którego wyrósł Kościół prawosławny (bizantyjski) oraz typ chrześcijaństwa zachodniego, z którego wyrósł Kościół katolicki (rzymski). Wówczas to chrześcijaństwo zostaje upaństwowione. Jednak przeniesienie stolicy Cesarstwa z Rzymu do Bizancjum przez cesarza Konstantyna Wielkiego w 330 roku zaczyna sprzyjać uwydatnieniu się różnic pomiędzy Kościołem wschodnim a zachodnim, które ostatecznie zerwały jedność kościelną przez wzajemne rzucenie na siebie klątwy w 1054 roku. Schizma ta została przypieczętowana w początkach XIII wieku, kiedy papieska krucjata złupiła Konstantynopol.
Właśnie ta ekspansjonistyczna polityka Kościoła rzymskiego (krucjaty) z żądzą nieograniczonej władzy nad światem, wszelkie nadużycia (intrygi polityczne, korupcja, nepotyzm, symonia), jego zbrodnicza działalność (mordy i okrucieństwa inkwizycji), demoralizacja kleru (oszustwa, rozpusta, chciwość, pijaństwo) i odstępstwo od Pisma Świętego ze zmianą Dekalogu i uzurpacją tytułów należnych wyłącznie Bogu lub Chrystusowi, zrodziły wystąpienia antypapieskie. Sprzeciw ten zapoczątkowali waldensi z Piotrem Waldo we Francji, Janem Wiklifem i lollardami w Anglii i Janem Husem i jego zwolennikami w Czechach. Prawdziwym jednak przełomem było wystąpienie Marcina Lutra w 1517 roku w Niemczech, oraz Urlicha Zwingliego i Jana Kalwina w Szwajcarii w latach następnych. W rezultacie tych wystąpień powstały dwa główne kościoły protestanckie: ewangelicko-augsburski (luterański) i ewangelicko-reformowany (kalwinistyczny).
Tak więc chociaż pierwsze kościoły protestanckie formalnie wywodzą się z katolicyzmu, to już wszystkie inne, powstałe podczas tzw. drugiej reformacji, nie mają z nim nic wspólnego (poza pewnymi aspektami doktrynalnymi). Faktycznie więc sam chrystianizm ewangeliczny (biblijny) jak i samo zbawienie ,,pochodzi od Judejczyków” (J 4.22, por. Ef 2.11-19). Jak pokazuje obraz drzewa oliwnego – biblijny chrystianizm nierozerwalnie związany jest z judaizmem (Rz 11.17-18), a nie z prawosławiem czy katolicyzmem. O pochodzeniu więc nie decyduje wcześniejsza przynależność konfesyjna, na co w większości przypadków mało kto miał wpływ (chrzest niemowląt), lecz wola powrotu do chrystiańskich korzeni, czyli do źródeł chrystianizmu biblijnego.
W jakimś stopniu o powiązaniu z katolicyzmem możemy mówić jedynie wtedy, jeśli nadal zachowuje się coś z doktryny, zwyczajów i świąt rzymskiego Kościoła. Na przyganę nie zasługuje więc ten, kto zrywa wszelkie więzy z tym co niebiblijne, kto ,,bardziej słucha Boga niż ludzi” (Dz 5.29), lecz ten, kto ,,odwraca ucho od prawdy, a zwraca się ku baśniom” (2Tm 4.4).
Całkowite zerwanie z systemem rzymskim może jednak nastąpić jedynie przez uświadomienie sobie, że biskupi Rzymu nie są sukcesorami apostoła Piotra, lecz następcami rzymskich imperatorów; że biskup Rzymu nie jest najwyższym kapłanem – jak nazwany został przez cesarzy Teodozjusza i Justyniana – lecz uzurpatorem tytułu należnego wyłącznie Jezusowi Chrystusowi (Hbr 4.14; 7.26; 8.1-2); że zarówno nazwa, pochodzenie, charakter jak i struktury Kościoła rzymskiego są spuścizną po Imperium Rzymskim, a więc pochodzą z innego źródła, obcego chrystiańskim korzeniom (Rz 11.17-18).
W myśl słów Jezusa: ,,Poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (J 8.32), możemy śmiało powiedzieć, że jeśli ktoś rzeczywiście został wyswobodzony, ,,prawdziwie wolny będzie” (J 8.36) zarówno od grzechu, jak i wszelkiego kościelnego ,,jarzma” (2Kor 6.14).
O wspólnym pochodzeniu nie może być też mowy, mimo że Kościół rzymski również powołuje się na Jezusa i Biblię. Apostoł Paweł bowiem mówi, że można głosić ,,innego Jezusa”, można przyjąć ,,innego ducha” oraz ,,inną ewangelię” (2Kor 11.4). A w takim przypadku, ,,co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością? Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym [Biblii]? Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami” (2Kor 6.14-16)?
Podobnie jest z odpowiedzialnością. Nie można wszystkich chrześcijan, a nawet większość wiernych Kościoła rzymskiego (z powodu chrztu w niemowlęctwie) obarczać odpowiedzialnością i winą za potworne zbrodnie i niesprawiedliwości, których dopuścił się Kościół rzymski. Za ten stan rzeczy głównie odpowiadają inicjatorzy i wykonawcy owych zbrodni oraz sprzymierzeńcy i bierni uczestnicy. Ogólnie rzecz biorąc dotyczy to przede wszystkim wyższej rangi duchowieństwa, najbardziej świadomego wszelkich nadużyć Kościoła, a dopiero w następnej kolejności wszystkich pozostałych wiernych, godzących się z antysemityzmem, prześladowaniem innowierców, dyskryminacją kobiet, jak również z dyskryminacją rasową i etniczną i wszelką nietolerancją wobec odmiennych światopoglądów. Dziś możemy jednak mówić jedynie o odpowiedzialności moralnej. Chociaż kto wie czy nie należałoby napiętnować konkretnych ludzi Kościoła, tym bardziej, że jego doktryna, w imię której dokonywano tych zbrodni, niewiele się zmieniła.
Prawdą też jest, że ,,pierwsi” reformatorzy Luter, Zwingli i Kalwin również dopuścili się prześladowań – głównie anabaptystów i Żydów. Ale to nie znaczy, że odpowiedzialność ta spoczywa na wszystkich protestantach. Tym bardziej, że większość protestantów, a później prawie wszyscy, szczególnie z kręgów anabaptystycznych, baptystycznych, pietystycznych, metodystycznych, adwentystycznych, braci polskich i morawskich, z badaczy Pisma Świętego i świadków Jehowy, po dziś dzień sprzeciwia się wszelkim nadużyciom i stosowaniu przemocy w krzewieniu ewangelii lub zwalczaniu herezji (por. 2Kor 10.4; Ef 6.10-18). Ponadto w przypowieści o kąkolu i pszenicy Jezus wyraźnie rozróżniał pomiędzy ,,synami Królestwa” a ,,synami Złego”. Za wszelkie zło czyni więc odpowiedzialnymi tylko tych, ,,którzy popełniają nieprawość” (Mt 13.24-30,36-41).
Nigdy nie można o tym zapomnieć, że w jednym zborze (kościele) chrystiańskim może być zarówno ,,kąkol” jak i ,,pszenica”. Potwierdza to również wizja siedmiu zborów, w których obok ,,złych” są i ,,dobrzy” (Ap 2-3 rozdz.). Biblia jednak mówi, że jedni nie ponoszą odpowiedzialności (nawet tej moralnej) za winy drugich: ,,Człowiek, który grzeszy, umrze. Syn nie poniesie kary za winę ojca ani ojciec nie poniesie kary za winę syna” (Ez 18.20).
W jakim więc przypadku można mówić o odpowiedzialności chrześcijan, mimo, że nie dopuścili się jakichkolwiek zbrodni? Odpowiedzi na to pytanie udziela Księga Ezechiela. Czytamy w niej: ,,Jeżeli powiem do bezbożnego: Na pewno umrzesz, a ty go nie ostrzeżesz i nic nie powiesz, aby bezbożnego ostrzec przed jego bezbożną drogą tak, abyś uratował jego życie, wtedy ten bezbożny umrze z powodu swojej winy, ale Ja uczynię cię odpowiedzialnym za jego krew .(…) Gdy zaś sprawiedliwy odwróci się od swojej sprawiedliwości i popełni bezprawie (…) to jeżeli nie ostrzeżesz go, wtedy on umrze z powodu swojej winy (…), lecz ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew” (Ez 3.18,20). Takie stanowisko wyraził też apostoł Paweł. Powiedział on: ,,Dlatego oświadczam przed wami w dniu dzisiejszym, że nie jestem winien niczyjej krwi; nie uchylałem się bowiem od zwiastowania wam całej woli Bożej” (Dz 20.26-27).
W ten oto sposób doszliśmy do kwestii nawracania. Na pytanie, czy jakiekolwiek wyznanie chrześcijańskie ma moralne prawo do nawracania (przekonywania do swego) odpowiedź może być dwojaka. Według art. 18 Deklaracji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych z 1948 i 1981 r. oraz Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej (art. 53 i 54) każdemu przysługuje prawo do wolności religijnej i publicznego wyrażania swych przekonań religijnych, nauczania zasad swej religii i jej krzewienia, czyli prowadzenia misji religijnych zmierzających do nawracania słowem. Natomiast według Biblii, chrystianie przede wszystkim zobowiązani są do głoszenia Słowa Bożego (1 P 4.11). Biblia nie daje im więc prawa do ,,nawracania”, w sensie przekonywania do swego, ale zobowiązuje wszystkich wyznawców Chrystusa, do głoszenia ewangelii o Królestwie (Mt 24.14), do głoszenia wszystkiego, co Jezus przykazał (Mt 28.20), zwiastowania Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego (Dz 8.5, por. Dz 17.2-3; 1Kor 2.1-2; 15.1-4; 1P 2.9; Rz 10.13-17), głoszenia całej woli Bożej (Dz 20.27), a to w tym celu ,,aby otworzyć ich oczy [słuchaczy], odwrócić od ciemności do światłości i od władzy szatana do Boga, aby dostąpili odpuszczenia grzechów i przez wiarę [w Chrystusa] współudziału z uświęconymi” (Dz 26.18).
Głoszenie Słowa Bożego oraz tego, czego dokonał w życiu człowieka Bóg, jest więc przykazaniem Pańskim (2Tm 4.1-5; Mk 5.19). Przede wszystkim dotyczy ono ewangelii, czyli Dobrej Nowiny o zbawieniu w Jezusie Chrystusie (J 16.7-11), a w następnej kolejności również samej Biblii i historii chrześcijaństwa. Jak powiedział Jezus: ,,Albowiem nie ma nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajnego, o czym by się dowiedzieć nie miano. Co mówię wam w ciemności, opowiadajcie w świetle dnia; a co słyszycie na ucho, głoście na dachach” (Mt 10.26-27).