Interesują mnie bardzo zagadnienia związane z Biblią, a w szczególności wszystko to, co Kościół rzymskokatolicki wypaczył. Chodzi mi szczególnie o kult świętych. Czy to, co ma miejsce w Kościele katolickim: kult Marii i innych świętych wyniesionych na ołtarze oraz modlitwy o ich wstawiennictwo, jest do pogodzenia z Pismem Świętym? A jeśli nie, to co sądzić o tym, że jeszcze w XXI wieku kult ten jest tak powszechny w naszym kraju?
Rozpocznijmy od stwierdzenia, że powszechność kultu świętych w naszym kraju dowodzi m.in., że wielu Polaków rzeczywiście wierzy, że święci mogą im pomóc. Świadczą o tym zarówno modlitwy zanoszone do Marii i świętych, jak i obecność przeróżnych dewocjonaliów w większości domów katolickich.
Pierwsze miejsce w tej niebieskiej hierarchii oczywiście zajmuje Maria, którą Kościół rzymski ogłosił królową wszystkich świętych i Królową Niebios. Stąd też pierwsze miejsce zajmuje ona również w liturgii Kościoła. Co więcej, kult Marii zdaje się nawet konkurować z kultem samego Boga. Potwierdzeniem tego jest m.in. fakt, że katolicy częściej modlą się do niej niż do Boga (różaniec, koronka, większość pieśni). Ponadto wielu wiernych jest również przekonanych, że Maria jest bardziej miłosierna niż sam Bóg. Dowodem tego może być chociażby jedna z pieśni katolickich, która mówi, że ,,(…) kiedy Ojciec rózgą siecze, szczęśliwy, kto się do Matki uciecze”. Ulubionym powiedzeniem kaznodziei jest to, że Maria, jako (jednak) człowiek, lepiej zna nasze potrzeby i słabości…
Rzecz jasna, w trudnych chwilach katolicy modlą się nie tylko do Marii, ale również do swoich patronów oraz do odpowiednich świętych. Jak bowiem uczy Kościół, nie wszyscy święci posiadają te same kompetencje. Na przykład św. Józef może ponoć pomóc w sprawach doczesnych, materialnych, ale i wiecznych, przyczyniając się do szczęśliwej śmierci. Św. Anna – matka Marii – to patronka rodzin i matek. Św. Krzysztof strzeże kierowców, a do odnajdywania zagubionych rzeczy mamy jest św. Antoniego z Padwy. Z kolei sprawom sercowym patronuje św. Walenty, który jeszcze kilkanaście lat temu był opiekunem cierpiących na epilepsję. Natomiast św. Mikołaj zajmuje się nie tylko obdarowywaniem dzieci, ale przez całe lata pocieszał i wspierał materialnie niezamężne kobiety.
Jak widać na tych kilku przykładach, katoliccy święci specjalizują się w różnych dziedzinach życia, w zależności od zasług, uzdolnień, mocy i otrzymanych ,,łask Bożych”. Jedynie kompetencje Marii – matki Jezusa – są nieograniczone. Kościół naucza bowiem, że jakkolwiek wszyscy święci oglądają Boga z bliska, to Maria znajduje się najbliżej Niego i dlatego też najwięcej może pomóc tym, którzy się do niej zwracają. Wiadomo, matka to matka.
Czego jednak uczy Biblia? Czy mówi o procesach beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych? Czy zmarli święci rzeczywiście znajdują się blisko Boga? Czy pośredniczą w naszych modlitwach? Czy należy się do nich modlić? Czy to prawda – jak uczy Kościół – że najskuteczniejszym sposobem otrzymania od Boga łask, jest litania do wszystkich świętych, bo wstawiennictwo tak wielkiej rzeszy więcej znaczy, niż wstawiennictwo jednego świętego? Jak ustosunkować się do kultu świętych, a w szczególności Marii? Co mówi o tym wszystkim Biblia, czyli sam Bóg?
Tak naprawdę Biblia ani jednym słowem nie wspomina o kulcie świętych, o ich beatyfikacji i kanonizacji. Warto przypomnieć, że pierwszej kanonizacji dokonał w roku 993 papież Jan XV, a dopiero w XVII wieku wprowadzono pierwszy stopień kanonizacji, tzw. beatyfikację. Samo zaś wyrażenie ,,błogosławiony” (łac. beatitudo oraz gr. makarios) znaczy dosłownie – szczęśliwy. Natomiast określenie ,,święty” (hebr. qadosz oraz gr. hagios), oznacza oddzielenie od wszystkiego, co świeckie (łac. profanum) i nieczyste. Głównie dotyczy Boga, ale również świątyni i jej wyposażenia, szat liturgicznych, dni świętych oraz ludu Bożego.
Biblia mówi więc o świętych, ale byli nimi po prostu wszyscy wierzący, którzy zostali ,,obmyci, uświęceni, i usprawiedliwieni w imieniu Pana Jezusa Chrystusa i w Duchu Boga naszego” (1 Kor 6.11,19, por. J 17.17; Dz 9.13,32,41; Rz 1.7; 1 Kor 1.2; 2 Kor 1.1; 6.16-17; 13.12; Ef 1.1; Kol 1.2; 1 P 1.15; 2.9), ale ani jednym słowem nie wspomina o ich kulcie, a tym bardziej o kulcie zmarłych. Zatem wynoszenie zmarłych na ołtarze (beatyfikacja i kanonizacja) nie ma nic wspólnego z nauką Biblii.
Podobnie jest z twierdzeniem, jakoby zmarli święci przebywali z Bogiem. Prawda jest taka, że wszyscy zmarli przebywają do chwili zmartwychwstania w prochu ziemi (J 5.28-29; 6.39-40; 1 Kor 15 rozdz.; 1 Tes 4.13-18). Wszyscy otrzymają też ,,odpłatę przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych” (Łk 14.14). Gdyby było inaczej, nauka o zmartwychwstaniu nie miała by sensu.
Równie błędne jest przekonanie, że zmarli pośredniczą między Bogiem a ludźmi. Biblia mówi bowiem, że ,,jeden jest pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus” (1 Tm 2.5). Głosi więc, że to On otworzył wszystkim drogę do Boga (Hbr 10.19-20; J 14.6), i w tym też sensie jest On jedynym pośrednikiem. Oznacza to, że na drodze do Boga nie ma miejsca dla jakichkolwiek innych pośredników. Wszyscy mają Doń wolny przystęp (Hbr 4.16). Dlatego też Jezus powiedział: ,,O cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, da wam. (…) a nie mówię wam, że Ja prosić będę Ojca za was; Albowiem sam Ojciec miłuje was, dlatego że wyście mnie umiłowali i uwierzyli, że Ja od Boga wyszedłem” (J 16.23,26-27).
Powyższy tekst nie pozostawia więc wątpliwości, do kogo należy się modlić. Tym bardziej że Jezus wyraźnie to zaznaczył przy innej okazji, mówiąc: ,,A wy tak się módlcie: Ojcze nasz, któryś jest w niebie…” (Mt 6.9). Sam też modlił się w podobny sposób (J 17 rozdz.). Ponadto żaden prawowierny Żyd nigdy nie modlił się do nikogo innego poza Bogiem. W Księdze Izajasza czytamy zaś: ,,Czy lud nie ma się radzić swojego Boga? Czy ma się radzić umarłych w sprawie żywych” (8.19)?
Innymi słowy: wierzący mogą modlić się ,,za wszystkich świętych” (Ef 6.18), ale nigdy do nich lub przez nich.
Z gruntu fałszywe jest więc twierdzenie, że najskuteczniejszym środkiem otrzymania od Boga łask jest litania do wszystkich świętych. Przekonanie, że o skuteczności modlitw decyduje liczba wstawiających się świętych (wszystkich), jest wręcz kuriozalna. W jednej z Ewangelii czytamy przecież: ,,A modląc się, nie bądźcie wielomówni jak poganie; albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności będą wysłuchani. Nie bądźcie do nich podobni, gdyż wie Bóg, Ojciec wasz, czego potrzebujecie, przedtem zanim go poprosicie” (Mt 6.7-8).
Jak widzimy, ze słów Jezusa wynika jednoznacznie, że skoro o skuteczności modlitwy nie decyduje wielomówność (np. litanie i modlitwy różańcowe), nie może też o tym decydować liczba modlących się. A zatem katolicka koncepcja, zakładająca, że to wszyscy święci ostatecznie wyjednają nam pomoc, jest z gruntu fałszywa. Uwłacza też ona Bogu, poniża Go oraz degraduje wiernych. Na Bogu nie można bowiem niczego wymusić. Co się zaś tyczy wiernych, to ,,w każdym narodzie miły mu jest ten, kto się go boi i sprawiedliwie postępuje” (Dz 10.35). Tak więc doktryna ta w rażący sposób sprzeciwia się słowom Jezusa, który powiedział: ,,Jeśli tedy wy, będąc złymi, potraficie dawać dobre dary dzieciom swoim, o ileż więcej Ojciec wasz, który jest w niebie, da dobre rzeczy tym, którzy go proszą” (Mt 7.11).
Omawiając kwestię czci tzw. świętych, warto też przypomnieć, że czci takiej nie przyjmowali ani apostołowie (Dz 10.25-26; 14.8-15), ani aniołowie (Ap 19.10; 22.8-9).
I tak też było z Marią, skromną i bogobojną Żydówką, o której Nowy Testament w ogóle mówi bardzo niewiele. Poza Ewangeliami wspomina się ją tylko jeden raz w Dziejach Apostolskich (1.14).
Kult jej osoby narodził się więc dopiero znacznie później, kiedy chrześcijaństwo zboczyło z ewangelicznej drogi. Przełomową datą był rok 431, kiedy to na soborze w Efezie sformułowano pierwszy dogmat maryjny, który ogłosił Marię ,,Bożą Rodzicielką” (Theotokos), czyli ,,Matką Boską”. Kolejne zaś dogmaty sformułowano jeszcze później: o wiecznym dziewictwie w roku 1123, o niepokalanym poczęciu 8 grudnia 1854 r., a o wniebowzięciu Marii z ciałem i duszą 1 listopada 1950 r.
Zachodzi pytanie: czy dogmaty te mają jakiekolwiek podłoże biblijne? Wręcz przeciwnie! Po pierwsze dlatego, że Maria nie jest matką Boga, lecz Jezusa. Biblia mówi, że Bóg jest wieczny – nie rodzi się i nie umiera (J 1.18; 1 Tm 1.17; 6.16). Jezus natomiast urodził się i umarł jako człowiek. Nigdzie też w pismach NT Maria nie została nazwana ,,Matką Bożą”, ale zawsze matką Jezusa (por. Dz 1.14).
Po drugie – Maria nie była też dziewicą przez całe życie. Oprócz Jezusa miała jeszcze czterech innych synów i córki (Mt 13.53-56; Mk 3.31-35). Nie jest więc prawdą – jak głoszą katoliccy komentatorzy – że wymienieni po imieniu bracia Jezusa, to Jego kuzyni. Przeczy temu fakt, że użyte w tekstach greckie słowo adelfoi oznaczało właściwych braci, a nie kuzynów. W odniesieniu do kuzyna ,,język grecki, którym posługiwali się autorzy ewangelii zna osobny wyraz: »anepsios«” (Jan Wierusz Kowalski, ,,Wczesne chrześcijaństwo”). Ponadto z Ewangelii Mateusza wynika wyraźnie, że Józef ,,nie obcował z nią [Marią], dopóki nie powiła syna” (1.25), co oznaczać może tylko jedno, że później normalnie ze sobą współżyli. Co więcej, o tym, że Jezus nie był jedynakiem, świadczy również wzmianka, że Maria ,,porodziła syna swego pierworodnego” (Łk 2.7). Pierworodny zawsze ma rodzeństwo.
Po trzecie – Maria nie była też bezgrzeszna. Biblia głosi bowiem, że ,,nie ma ani jednego sprawiedliwego (…) gdyż wszyscy zgrzeszyli” (Rz 3.10,23). Ponadto Maria nigdy nie twierdziła, że jest bezgrzeszna. Przeciwnie! Nie tylko wyraziła potrzebę zbawienia, ale również poddała się oczyszczeniu (Łk 1.47; 2.22-24, por. Kpł 12.1-8; Mt 1.21).
Po czwarte – Maria nie została z ciałem wzięta do nieba. Gdyby było inaczej, na pewno zostało by to odnotowane przez któregoś z ewangelistów, jak to wcześniej uczyniono w przypadku Eliasza (2 Krl 2.11). Jednak w Ewangelii św. Jana, która powstała najpóźniej, czytamy wręcz coś przeciwnego: ,,A nikt nie wstąpił do nieba, tylko Ten, który zstąpił z nieba, Syn Człowieczy” (J 3.13). Ponadto ,,(…) ciało i krew nie mogą odziedziczyć Królestwa Bożego” (1 Kor 15.50).
Co by więc powiedzieć o Miriam, bo tak naprawdę miała na imię matka Jezusa, katolicki kult Marii – dogmaty i tytuły maryjne – nie ma nic wspólnego z Pismem Świętym, które przedstawia Marię jako prostą i skromną Żydówkę. Z Biblią kult ten łączy tylko tyle, na ile wiąże się on z babilońskim kultem bogini Isztar, którą utożsamiano z ,,królową niebios” (Jer 7.16-20; 44.17-19), kananejską Aszerą (1 Krl 16.30-33; 2 Krl 17.9-10) albo Artemidą Efeską (Dz 19 rozdz.). Nie przypadkiem też słynne wschodnie Theotokos narodziło się właśnie w Efezie, w największym ośrodku kultu Artemidy.
Korzeni boskiego kultu Marii należy więc szukać w starożytnych religiach Mezopotamii, Egiptu, Kanaanu, Babilonu i Grecji, a nie w Biblii. Pismo Święte kategorycznie bowiem zakazuje jakiegokolwiek kultu religijnego poza Bogiem. Jednoznacznie mówi o tym zarówno pierwsze przykazanie Dekalogu (Wj 20.1-3), jak i słowa Jezusa, który powiedział: ,,Panu Bogu swemu pokłon oddawać i tylko jemu służyć będziesz” (Mt 4.10).
Podobnie zresztą czytamy w Księdze Izajasza: ,,Ja, któremu na imię Jahwe, chwały mojej nie odstąpię innemu ani czci mojej bożkom” (42.8, BT). A to oznacza, że kult Marii (i świętych) jest sprzeczny z wolą Boga, poniża Go i podważa zaufanie do Ewangelii, które przedstawiają Marię w zupełnie innym świetle, niż czyni to Kościół katolicki. Jezus bowiem nigdy nie wyróżniał Marii. Przeciwnie, odnosił się do niej krytycznie, mówiąc: ,,Matką moją i braćmi moimi są ci, którzy słuchają Słowa Bożego i wypełniają je” (Łk 8. 21, por. Łk 11.27-28; J 2.4).