Znaczna część społeczeństwa od pewnego czasu z niepokojem obserwuje narastającą falę uchodźców. Zapewne wielu też zastanawia się, jak wpłynie to na sytuację w Europie. Mam dwa pytania: 1) Czy Biblia mówi coś na temat stosunku do cudzoziemców? 2) Jak z biblijnego punktu widzenia odnieś się do fali uchodźców zalewającej Europę?
Cóż Biblia niewiele mówi na ten temat. Czytamy jedynie, że Żydzi mieli obcych przybyszy traktować przyjaźnie:
„Jeżeli w waszej ziemi zamieszka z Tobą obcy przybysz, nie będziesz go gnębił. Obcy przybysz, który mieszka z wami, niech będzie jako tubylec wpośród was samych; będziesz go miłował jak siebie samego, gdyż i wy byliście obcymi przybyszami w ziemi egipskiej; Ja, Jahwe, jestem Bogiem waszym” (Kpł 19.33-34).
Hebrajski przekład powyższego tekstu mówi jednak o przybyszach jako konwertytach, a więc osobach, które dostosowały się do kultury i religii izraelskiej. Generalnie bowiem Izraelici mieli się strzec obcych ludów, gdyż mogły one doprowadzić ich do bałwochwalstwa. W Księdze Wyjścia czytamy:
„Nie zawieraj przymierza ani z nimi, ani z ich bogami. Nie będą mieszkać w twojej ziemi, by cię nie zwiedli do grzechu przeciwko mnie; bo jeśli będziesz służył bogom ich, będzie to dla ciebie sidłem” (Wj 23.32-33, por. Iz 2.6-9).
Ale Żydzi nie usłuchali tej przestrogi i dlatego też popadli w liczne nieszczęścia, o których prorok Jeremiasz pisał tak:
„Nasze dziedzictwo przypadło obcym, nasze domy cudzoziemcom” (Lm 5.2).
Cofnijmy się jednak do Księgi Rodzaju. Według niej bowiem od samego początku wolą Boga było, aby ludzie nie tylko się rozmnażali, ale także zasiedlili całą ziemię (1.28). W tym celu Bóg rozproszył nawet budowniczych miasta oraz wieży Babel i „pomieszał ich języki” (Rdz 11), „(…) aby mieszkały na całym obszarze ziemi, ustanowiwszy dla nich wyznaczone okresy czasu i granice ich zamieszkania, żeby szukały Boga” (Dz 17.26-27).
Według Biblii tak powstały narody, a tymi naturalnymi granicami aż do dzisiaj jest między innymi ich własna kultura i język. Co więcej, ta właśnie odrębność kulturowa decyduje także o istnieniu danego narodu, a wszelkie wcześniejsze próby stworzenia społeczeństwa wielokulturowego zwykle prowadziły tylko do konfliktów. Słowa proroctwa: „(…) zmieszają się z sobą, lecz jeden nie będzie się trzymał drugiego” (Dn 2.43) zdaje się potwierdzać obecna sytuacja w Unii Europejskiej.
I tego właśnie obawia się znaczna część społeczeństwa w krajach UE. Obawy te związane są zarówno z bezpieczeństwem, jak i islamizacją Europy. Wiadomo przecież, że już dziś w krajach Europy Zachodniej mamy około kilkunastu milionów muzułmanów. Wzrasta też liczba meczetów. W samej tylko Francji i Niemczech jest ich ponad 5 tysięcy, a liczbę tę chce się jeszcze podwoić. Ludzie pytają: Co z tego, że zamyka się kościoły (por. Dz 7.48), skoro buduje się meczety? Czy tak ma wyglądać laicka Europa? Czy tego chciała UE?
Część społeczeństwa obawia się też, że meczety te zostaną wykorzystywane do rekrutacji ochotników do służby na rzecz organizacji terrorystycznych. Do czego zaś zdolni są fanatyczni islamiści, nikogo nie trzeba chyba przekonywać.
Poza tym obawy te są związane także z ogromnymi kosztami, jakie UE już ponosi w związku z utrzymaniem imigrantów (mieszkania, wyżywienie, edukacja, służba zdrowia itp., itd.). Zważywszy, że fala uchodźców nasila się z każdym dniem, ich utrzymanie może więc być kolejną przyczyną zgrzytów w Europie i poważnego osłabienia budżetu UE, a co za tym idzie obciążenia wzrastającymi podatkami wszystkich obywateli. Stąd też i pytania naszych Czytelników, a także internautów: Dlaczego imigranci nie szukają wsparcia w takich krajach arabskich, jak chociażby Arabia Saudyjska, Katar, Kuwejt, Egipt, Nigeria, Maroko czy Bahrajn? Dlaczego oczekują pomocy od „niewiernych”, a nie od swoich pobratymców z bogatych krajów muzułmańskich? Jeśli kraje te odwołują się do naszego miłosierdzia i chcą w nas wzbudzić poczucie winy, to gdzie jest ich miłosierdzie? Dlaczego są tak nieczuli na potrzeby swoich religijnych braci?
Jedno jest pewne: choć należy pomagać prawdziwym uchodźcom i sprzeciwiać się wszelkiej agresji wobec nich, nie należy również bagatelizować zgłaszanych obaw. Jeśli bowiem pomiędzy krajami UE, należącymi do jednolitego kręgu kulturowego, coraz częściej dochodzi do zgrzytów, to kto nam zagwarantuje, że napływ kolejnych setek tysięcy, a może i milionów imigrantów nie wywoła jeszcze większego kryzysu w Europie?
Bolesław Parma