Czym właściwie jest? Kto i kiedy może być ochrzczony? Czy praktyka chrztu niemowląt zgodna jest z Biblią? Czy należy chrzcić przez polanie, czy też przez całkowite zanurzenie w wodzie? W czyim imieniu należy chrzcić? Czy według Biblii chrzest zmazuje i wyzwala od grzechu?
Rozpocznijmy od przypomnienia stanowiska Kościoła rzymskiego. Otóż według Katechizmu Kościoła Katolickiego, chrzest zajmuje pierwsze miejsce pośród sakramentów. ,,Chrzest jest fundamentem całego życia chrześcijańskiego, bramą życia w Duchu i bramą otwierającą dostęp do innych sakramentów. Przez chrzest zostajemy wyzwoleni od grzechu i odrodzeni jako synowie Boży, stajemy się członkami Chrystusa oraz zostajemy wszczepieni w Kościół i stajemy się uczestnikami jego posłania: Chrzest jest sakramentem odrodzenia przez wodę i w słowie” (p. 1213).
Zdaniem Kościoła, skutki chrztu są więc niezwykle ważne: od wyzwolenia z grzechu pierworodnego począwszy, na usynowieniu Bożym kończąc. Kto i kiedy faktycznie może być jednak ochrzczony?
Zobaczmy najpierw, co na ten temat mówi wspomniany już katechizm oraz inni przedstawiciele Kościoła. Czytamy: „Gdy ktoś chciał stać się chrześcijaninem, musiał – od czasów apostolskich – przejść pewną drogę i wtajemniczenie złożone z wielu etapów. (…) Zawsze [droga ta] powinna zawierać kilka istotnych elementów: głoszenie słowa, przyjęcie Ewangelii, które pociąga za sobą nawrócenie, wyznanie wiary, chrzest…” (p. 1229).
Sam Kościół przyznaje więc, że początkowo chrztu udzielano wyłącznie osobom odpowiednio przygotowanym. Jak stwierdził historyk kościelny, ks. dr Józef Umiński, chrzest niemowląt ,,jako ogólny zwyczaj wszedł w użycie dopiero w III wieku” po Chrystusie (,,Historia Kościoła, t. I ). Natomiast ks. Wacław Świerzawski pisze: ,,W pierwszych wiekach chrześcijaństwa, zwłaszcza do czasów edyktu mediolańskiego (313 r.), zanim chrześcijaństwo mogło wyjść z katakumb, chrztu udzielano tylko ludziom dorosłym. Żądano od nich podstawowej decyzji opowiedzenia się za Chrystusem (…). Przygotowanie kandydata do chrztu – a więc nie jego rodziców, nie chrzestnych, ale jego samego – trwało trzy lata. Nauka kończąca się egzaminami, połączona była z praktyką pokuty, postu i modlitwy. Katechumen, jeszcze nie będąc ochrzczonym, już miał żyć jak chrześcijanin” (,,Chrzest”, 1983 r.).
Jak widać, już z samych katolickich źródeł wynika jednoznacznie, że praktyka chrztu niemowląt, nie ma racji bytu. To zaś rodzi to kolejne pytanie: jak więc to się stało, że Kościół zaczął chrzcić niemowlęta?
Z historii dogmatów wiadomo, że doszło do tego nie tylko ze względów praktycznych, mających uprościć i usunąć trudności istniejące przy chrzcie przez zanurzenie, ale przede wszystkim z uwagi na powstałą z biegiem czasu koncepcję grzechu pierworodnego, z którym rzekomo rodzi się każdy człowiek.
Kościół naucza bowiem, że grzech ten pociąga za sobą karę oddalenia od oblicza Bożego przez całą wieczność. Gdyby więc niemowlę zmarło nie ochrzczone, grozi mu wtrącenie do tzw. otchłani niemowląt (limbus infantium lub limbus puerorum), czyli piekiełka dla dzieci (Benedykt XVI złagodził nieco dziecięce męki). Katechizm głosi: „Dzieci, rodząc się z upadłą i skażoną grzechem pierworodnym naturą, również potrzebują nowego narodzenia w chrzcie, aby zostały wyzwolone z mocy ciemności i przeniesione do Królestwa wolności dzieci Bożych, do którego są powołani wszyscy ludzie. (…) Gdyby Kościół i rodzice nie dopuszczali dziecka do chrztu zaraz po urodzeniu, pozbawialiby je bezcennej łaski stania się dzieckiem Bożym” (p. 1250).
Jak napisał kard. P. Gasparri, ,,dzieci należy chrzcić jak najwcześniej: ciężko grzeszą rodzice i inni, do których należy troska o dzieci, jeśli dopuszczają do tego, że dziecko umiera bez chrztu, albo jeżeli bez ważnej przyczyny odkładają chrzest na później” (,,Katechizm katolicki”, s. 126).
Co więcej, niektórzy teolodzy próbują nawet biblijnie uzasadnić praktykę chrztu niemowląt. Twierdzą, że chrzest taki miał miejsce już w czasach apostolskich. Świadczyć ma o tym historia nawrócenia stróża więziennego w Filippi, który dał się ochrzcić wraz ze swymi domownikami (Dz 16.33). Twierdzi się, że skoro „został ochrzczony on i jego domownicy”, to prawdopodobnie zostały ochrzczone i jego dzieci.
Jeszcze inni bronią chrztu niemowląt, powołując się na obrzezanie, którego dokonuje się ósmego dnia po urodzeniu. Chrzest ma więc być chrześcijańskim odpowiednikiem obrzezania.
Czy wszystkie te próby uzasadnienia chrztu niemowląt są jednak zgodne z Biblią?
Przeciwnie. Chociaż powyższe argumenty pozornie wydają się być logiczne, chrzest niemowląt nie znajduje potwierdzenia ani w Biblii, ani w historii pierwotnego chrześcijaństwa, ani też wśród wielu bardziej obiektywnych katolickich teologów. Argumenty Kościoła są więc nie do przyjęcia co najmniej z kilku powodów.
Po pierwsze dlatego, że Biblia w ogóle nie uczy o grzechu pierworodnym. Mówi co prawda, że człowiek odziedziczył grzeszną naturę, ale nie grzech pierworodny, który by go obciążał winą po Adamie. Przeciwnie, głosi, że ,,każdy z nas za samego siebie zda sprawę Bogu” (Rz 14.12) oraz że ,,syn nie poniesie kary za winę ojca, ani ojciec nie poniesie kary za winę syna” (Ez 18.20). Katolicka doktryna potępiająca nieochrzczone dzieci jest więc absolutnie nie do przyjęcia. Tym bardziej że przedstawia ona Boga w fałszywym świetle oraz jest sprzeczna ze słowami Jezusa, który wyraźnie powiedział: ,,Albowiem do takich [nieochrzczonych dzieci] należy Królestwo Niebios” (Mt 19.14).
Warto też w tym miejscu dodać, że chrzest sam w sobie nie zbawia, nie zmazuje więc żadnego grzechu i nie dokonuje duchowego odrodzenia człowieka. Jedynym bowiem biblijnym sposobem oczyszczenia z wszelkich grzechu, jest ich wyznanie i porzucenie. Biblia mówi: ,,Kto ukrywa występki, nie ma powodzenia, lecz kto je wyznaje i porzuca, dostępuje miłosierdzia” (Prz 28.13). A zatem nie chrzest, lecz nawrócenie i głęboka skrucha, mają decydujące znaczenie, co też widzimy na przykładzie złoczyńcy, któremu Chrystus obiecał zbawienie, mimo iż ten nie mógł już niczego w swoim życiu naprawić, ani też przyjąć chrztu (Łk 23.43). Według Biblii, decydujące znaczenie ma więc nie tyle chrzest, co skrucha i wiara, że ,,krew Jezusa Chrystusa, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu” (1 J 1.7). Rzecz jasna, tylko wtedy, kiedy ,,wyznajemy grzechy swoje [a nie Adama]” (1J 1.9).
Po drugie – chrztu niemowląt nie da się również uzasadnić wspomnianym tekstem z Dziejów Apostolskich. Tekst ten bowiem ani jednym słowem nie wspomina o dzieciach. Z kontekstu zaś wynika jednoznacznie, że ochrzczeni zostali wyłącznie ci, którzy słuchali i przyjęli Słowo Boże, czyli osoby w pełni świadome podjętej decyzji. Czytamy bowiem, że apostoł Paweł i Sylas ,,głosili Słowo Pańskie jemu i wszystkim, którzy byli w jego domu” (Dz 16.32). A zatem doszukiwanie się podstaw dla chrztu niemowląt w powyższej historii, z góry skazane jest na niepowodzenie. Biblijny chrzest bowiem zawsze związany był z osobistym wyznaniem wiary. Jak napisano, ,,kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony” (Mk 16.16, por. Rz 10.17)
Nie do przyjęcia jest również łączenie chrztu niemowląt z żydowskim obrzezaniem. Obrzezanie było bowiem znakiem przymierza pomiędzy Bogiem a Izraelem, dokonywanym tylko na chłopcach (Rdz 17.7-13).
Chrzest zaś jest nie tyle znakiem przymierza, co symbolem śmierci dla grzechu i zmartwychwstania w Chrystusie do nowego życia (Rz 6.1-6). Tak więc łączenie chrztu niemowląt z obrzezaniem jest wielkim nieporozumieniem. Jest sprzeczne z nauczaniem i postępowaniem Jezusa, który nie tylko został obrzezany ósmego dnia (Łk 2.21), ale również został ochrzczony, gdy ,,miał lat około trzydziestu” (Łk 3.21-23).
Co więcej, praktyka chrztu niemowląt jest też coraz częściej kwestionowana przez teologów katolickich. Jak pisze ks. M. Maliński, ,,ta praktyka stwarza wiele trudności teologicznych. Sensowność chrztu dziecka jest przez wielu teologów kwestionowana. Argumentacja jest wciąż podobna: (…) Ażeby ktoś mógł przyjąć sakrament, musi być w stanie odebrać: zrozumieć rytuał sakramentalny i zaakceptować go aktem swojej woli. Ponieważ w wypadku dziecka jest to niemożliwe, wobec tego nie można mówić o sakramencie chrztu niemowląt” (,,Po co sakramenty?”, 1984 r.).
A zatem chrzest niemowląt nie jest chrztem w biblijnym tego słowa znaczeniu. Nie jest nim bowiem ani co do istoty, ani formy. Warto przypomnieć, że chrztu dokonywano zawsze przez całkowite zanurzenie w wodzie, a nie przez polanie lub pokropienie. Potwierdza to m.in.: samo słowo ,,chrzest”, które jest dosłownym tłumaczeniem greckiego baptizein, oznaczającego ,,zanurzenie”, a także nowotestamentowa praktyka chrztu (J 3.23; Dz 8.36-39), symboliczne znaczenie chrztu, które nawiązuje do śmierci, pogrzebu i zmartwychwstania Chrystusa (Rz 6.3-6) oraz dowody historyczne, czyli pozostałe w niektórych starożytnych kościołach baptysteria, w których przez wiele wieków chrzczono przez zanurzenie.
Ale to nie wszystko. Nowy Testament uczy bowiem również bardzo wyraźnie, czym chrzest jest, kogo i kiedy należy chrzcić oraz w czyim imieniu należy to czynić, podkreślając, aby wierzący ,,wszystko, cokolwiek czynią w słowie lub uczynku, wszystko czynili w imieniu Pana Jezusa” (Kol 3.17). W Jego imieniu ma więc być nie tylko głoszona Dobra Nowina o zbawieniu (Łk 24.47; Dz 4.12; 10.43; Mt 1.21), ale również dokonywany sam chrzest. Dlaczego? Po pierwsze – ponieważ ,,Bóg wielce go wywyższył i obdarzył imieniem [Jehoszua znaczy ,,Jahweh jest zbawieniem”], które jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa [skr. Jeszua] zginało się wszelkie kolano” (Fil 2.9-10). Po drugie – ponieważ tego nauczali i tak postępowali apostołowie (Dz 2.38; 8.16; 10.48; 19.5; 22.16; Rz 6.3; 1 Kor 1.13; 6.11; Ga 3.27; Kol 2.12). Dodajmy, że trynitarna formuła katolickiego chrztu (Mt 28.19) nie odpowiada symbolicznemu zanurzeniu w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa (Rz 6.3-6), nie była znana apostołom, którzy głosili chrzest w imię Jezusa (Dz 2.38) i ponadto wyłamuje się z kontekstu całego fragmentu, w którym Jezus mówił o sobie (Mt 28.18,20), podobnie jak w Ewangelii św. Łukasza, gdzie mówi się, ,,że począwszy od Jerozolimy, w imię jego ma być głoszone wszystkim narodom upamiętanie dla odpuszczenia grzechów” (24.47). Wszystko wskazuje więc na to, że trynitarna formuła jest późniejszym dodatkiem. Z czym też zgadza się wielu katolickich biblistów, uważając, że tekst ten (Mt 28.19) uległ skażeniu i faktycznie powinien brzmieć tak, jak podaje go historyk Euzebiusz z Cezarei: ,,Idźcie i nauczajcie wszystkie narody w Imię Moje” (,,Historia Kościelna”, s. 96).
Podsumowując, można więc powiedzieć, że wszystkie elementy katolickiej liturgii chrztu niemowląt zbudowane są na kruchym i, niestety, fałszywym fundamencie kościelnej tradycji. A zatem katolicki chrzest niemowląt jest – z punktu widzenia Biblii – bezużyteczny i szkodliwy. Jest on nieważny. Z niego wynikają też wszystkie inne błędne sakramenty Kościoła, prowadzące do ubezwłasnowolnienia wiernych, i to wyłącznie dla partykularnych interesów Kościoła katolickiego, dla którego – niestety – bardziej liczą się tłumy w świątyniach i pełna taca, niż dobro doczesne i wieczne swoich wiernych.