Bóg wszechmogący (2)

Print Friendly, PDF & Email

d2

Jeśli Bóg jest wszechmocny i wszechobecny, to gdzie był w momencie, gdy wąż zwodził Ewę? Jeśli jest miłosierny, to dlaczego stworzył świat, w którym stworzenia muszą się pożerać nawzajem, aby przeżyć? I dlaczego biernie przypatruje się cierpieniu? Dlaczego popiera niewolnictwo czy ludobójstwo? Jeśli jest sprawiedliwy, to dlaczego zaleca kary śmierci za takie przewinienia jak nieposłuszeństwo dziecka, zatajenie braku dziewictwa przed ślubem, homoseksualizm, praca w „dzień święty” itd.? Dlaczego jest zwolennikiem kary nieskończonych tortur? Dlaczego stosuje odpowiedzialność zbiorową i dziedziczną? Dlaczego oczekuje od człowieka wiary w siebie pod groźbą tortur?

 

Oto kolejny zestaw pytań, które zakładają, że Bóg nie może być wszechmocny, wszechobecny, sprawiedliwy i miłosierny zarazem, bo gdyby takim był, to nie dopuściłby do zwiedzenia, cierpienia, śmierci, niewolnictwa oraz ludobójstwa. Poza tym nie zalecałby tak surowych kar za stosunkowo niewielkie przewinienia, a tym bardziej kar zbiorowych i dziedzicznych i to pod groźbą tortur. Zastanówmy się więc przez chwilę jak to jest: czy argumentacja ta rzeczywiście stanowi dowód przeciwko wszechmocy, sprawiedliwości i miłosierdziu Boga? A może zarzuty te da się jakoś wyjaśnić?

Rozpocznijmy od zwiedzenia w Edenie.

Jak pogodzić wszechobecność Boga z owym dramatem?

Chcąc odpowiedzieć na to pytanie, należy odwołać się przede wszystkim do Biblii. Kiedy bowiem sięgamy do Pisma Świętego, okazuje się, że nie ma żadnej sprzeczności pomiędzy zwiedzeniem a wiarą we wszechmoc i wszechobecność Boga. Oto wyznanie Dawida: „Ty wiesz, kiedy siedzę i kiedy wstaję, rozumiesz myśl moją z daleka (…). Wiesz dobrze o wszystkich ścieżkach moich. Jeszcze bowiem nie ma  słowa na języku moim, a Ty, Panie, znasz je całe. Ogarniasz mnie  z tyłu i z przodu i kładziesz na mnie rękę swoją (…). Dokąd ujdę przed duchem twoim? I dokąd przed obliczem twoim ucieknę?” (Ps 139.2-5,70).

Również Jezus powiedział, że Bóg widzi, słyszy i wie o wszystkim, i to znacznie wcześniej niż człowiek zdoła cokolwiek powiedzieć lub uczynić (Mt 6.4,6-7,18).

Tak jest również wtedy, gdy człowiek dopuszcza się zła. W jednym z psalmów czytamy: „Gdy widzisz złodzieja, bratasz się z nim, a z cudzołożnikami zadajesz się. Ustom swoim pozwalasz mówić źle, a język twój knuje zdradę. Siedzisz i mówisz przeciw bratu swemu, znieważasz syna matki swojej. Czyniłeś to, a ja [Bóg] milczałem, mniemałeś, żem tobie podobny” (Ps 50.18-21).

Powyżej przytoczone teksty wyraźnie mówią, że Bóg wie o wszystkim i kontroluje każdą sytuację. Jego milczenie, brak natychmiastowej reakcji nie świadczy więc o Bożej niewiedzy czy też przyzwoleniu na zło, ale raczej o poszanowaniu wolnej woli człowieka, i to nawet wtedy, kiedy ten popełnia zło.

Rzecz jasna, że przynajmniej czasami chcielibyśmy, aby Bóg od razu reagował na zło. Ale – powiedzmy to sobie szczerze – wtedy ludzie nie popełnialiby poważnych przestępstw tylko dlatego, że obawialiby się natychmiastowej kary. Bóg natomiast chce wewnętrznej przemiany człowieka, a nie służby ze strachu. Chce, aby Jego lud „łaknął i pragnął sprawiedliwości” (Mt 5.6), nie będąc w żaden sposób do tego przymuszony.

Przeciwko Bogu nie świadczy również fakt, że stworzenia muszą się pożerać nawzajem, aby przeżyć. Może nam się to nie podobać, ale ilu ludzi gotowych jest zrezygnować z diety mięsnej? Istnieje też ogromna różnica pomiędzy światem fauny, który rządzi się prawem kłów i pazurów, a złem wyrządzanym przez ludzi. Zwierzęta drapieżne zabijają, aby przeżyć, i nie ponoszą z tego powodu żadnej szkody (wyrzuty sumienia, choroby). Ludzie natomiast, którzy na przykład kradną lub zabijają, nie muszą tego czynić i nie wolno im tego robić, a kiedy już dopuszczają się przestępstwa, szkodzą nie tylko swoim ofiarą, ale również sobie.

 

Dlaczego jednak Bóg biernie przypatruje się cierpieniu?

Według Biblii wszelkie zło i cierpienie jest skutkiem upadku pierwszych ludzi, a więc grzechu niewiary, nieposłuszeństwa i pożądliwości (Rdz 3.1-19, por. Rz 5.12,18). Inicjatorem zaś tego wszystkiego jest diabeł (Mt 13.25,38-39), odwieczny „ojciec kłamstwa” (J 8.44). Do Boga zatem można mieć jedynie pretensje, że obdarzył człowieka wolną wolą (czy chcielibyśmy być ubezwłasnowolnieni?) oraz że dopuścił doń kusiciela, czyli że pozwolił na taką sytuację, w której zaistniały takie a nie inne działania. Nie można jednak kategorycznie twierdzić, że Bóg pozostawił pierwszych ludzi na pastwę wroga, lub że jest sprawcą cierpienia obojętnym na ludzkie dramaty. Czytamy bowiem, że „Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyście je mogli znieść” (1 Kor 10.13). Zatem, jeśli nawet nie potrafimy wyjaśnić w sposób satysfakcjonujący wszystkich problemu zła i cierpienia oraz tego, dlaczego Bóg wciąż na nie zezwala, nie można za nie czynić odpowiedzialnym Boga. „Każdy [przecież] bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą; potem, gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje, rodzi śmierć” (Jk 1.14-15). Zauważmy, że podobnie wierzą wyznawcy buddyzmu, którzy uważają, że cierpienie jest wynikiem egocentrycznych pożądań.

 

Ale dlaczego Bóg popierał ludobójstwo i niewolnictwo?

Również ten zarzut jest chybiony. Chociaż bowiem można mówić, że w okresie starotestamentalnym Bóg dopuścił do istnienia niewolnictwa czy wojen, to jednak trzeba zauważyć, że był to okres przejściowy. Od początku tak nie było. Poza tym wojny i niewolnictwo istniały w całym ówczesnym starożytnym świecie. Chociaż więc Biblia (szczególnie Stary Testament) nie potępia wprost wojen i niewolnictwa, to jednak prawa wojenne Izraela oraz przepisy dotyczące niewolnictwa znacząco różniły się od praw sąsiednich narodów – były o wiele łagodniejsze. Na przykład prawo wojenne nakazywało oszczędzać kobiety i dzieci (Pwt 20.14). I podobnie też było z instytucją niewolnictwa. Była ona jeszcze bardziej obwarowana przepisami, które nakazywały traktować ich w należyty sposób. Gdy na przykład niewolnik został poważnie okaleczony przez swego pana, ten miał darować mu wolność. Poza tym, zdarzało się, że sami Żydzi zaprzedawali się w niewolę swym rodakom, aby w ten sposób spłacić dług. Bardzo często dochodziło też do tego, że z powodu dobrych warunków socjalnych wielu niewolników w ogóle nie zabiegało o wolność (por. Wj 21.1-11, 26-27; Pwt 21.10-14). Krótko mówiąc, Boga nie można winić za ten stan rzeczy. Według Biblii to On przecież zadbał o regulację prawną stosunków między panem a niewolnikiem.

Jeśli Bóg jest sprawiedliwy, to dlaczego zaleca kary śmierci za takie przewinienia jak nieposłuszeństwo dziecka, zatajenie braku dziewictwa przed ślubem, homoseksualizm, praca w „dzień święty” itd.?

Przede wszystkim Biblia nie mówi o karze śmierci za nieposłuszeństwo dziecka, ale za poważniejsze wykroczenie. Czytamy: „Kto złorzeczy [przeklina] ojcu swemu albo matce swojej, poniesie śmierć” (Wj 21.17). Dziś co prawda możemy się oburzać na surowość tego prawa, ale przecież prawa tego nie należy oceniać w świetle współczesnej kultury i moralności, lecz w kontekście ówczesnej obyczajowości.

Również zatajenie braku dziewictwa (dopuszczenie się podwójnego wykroczenia: cudzołóstwa i oszustwa) należy interpretować zgodnie z biblijnym postrzeganiem małżeństwa, czyli zgodnie z prawem, które w podobny sposób piętnuje wszelkie inne grzechy nieczystości (por. Kpł 18.20-24). Wszak Chrystus nie potępił kobiety przyłapanej na cudzołóstwie, powiedział jej jednak: „Idź i odtąd już nie grzesz” (J 8.11).

I tak też należy oceniać karę śmierci za pracę w dzień święty. Surowość tej kary wiązała się również z przymierzem, jakie Bóg zawarł z Izraelem. Jak wiadomo, podstawą tej szczególnej umowy (paktu) była Księga Przymierza (Wj 24.7), a przede wszystkim przykazania zapisane na kamiennych tablicach (Wj 35.27-28). Przymierze zatwierdzone też było krwią zabitego zwierzęcia (Wj 24.8). Pogwałcenie go pociągało zatem za sobą poważne konsekwencje z śmiercią włącznie. Uczestnicy przymierza przyjmowali bowiem świadomie jego warunki, m.in. błogosławieństwa za trwanie w nim lub przekleństwa w przypadku jego złamania. Biorąc zatem to wszystko pod uwagę, również kontekst historyczny – tworzenie się państwowości Izraela – trudno się dziwić surowości owych wyroków. Dodajmy, że w praktyce rzadko kiedy kary takie były stosowane. Na przykład po niewoli babilońskiej Nehemiasz gromił swoich rodaków za znieważanie szabatu, ale nikt nie został skazany na śmierć (por. Ne 13.15-21).

Nie sposób też zgodzić się z zarzutem, że Bóg jest zwolennikiem kary nieskończonych tortur. Przeciwnie, Biblia mówi: „Zapłatą za grzech jest śmierć” (Rz. 6.23), a nie wieczne męki w ogniu piekielnym. Poza tym, skoro Bóg nie ma upodobania w śmierci bezbożnego (por. Ez 18.23), to tym bardziej w jego wiecznych mękach.

Co najmniej dyskusyjny jest również zarzut, że Bóg stosuje odpowiedzialność zbiorową i dziedziczną. Biblia mówi bowiem, że Boże postępowanie czasami przekracza nasze zrozumienie: „Bo myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi moje – mówi Pan” (Iz 55.8). Tak więc, chociaż w wyjątkowych sytuacjach stosowana była odpowiedzialność zbiorowa (por. Joz 7 rozdział), nie można Bogu zarzucić, że jest niesprawiedliwy. Jego sprawiedliwość nie zawsze bowiem odzwierciedla nasze poczucie sprawiedliwości.

Jeśli zaś chodzi o odpowiedzialność dziedziczną, prawdopodobnie o konsekwencje upadku Adama i Ewy, skutki, które dotknęły całą ludzkość, wynikają z faktu, że ludzkość pojmowana jest jako wielka organiczna jedność. Poza tym to nie Bóg jest przecież odpowiedzialny za ten stan rzeczy. Nikt też nie poniesie kary za grzech Adama i Ewy, a jedynie za własne przewinienia. „Człowiek, który grzeszy, umrze. Syn nie poniesie kary za winę ojca ani ojciec nie poniesie kary za winę syna” (Ez 18.20).

Bóg też niczego człowiekowi nie narzuca, ale czeka na jego odpowiedź, na wiarę. Jak bowiem przez niewiarę i nieposłuszeństwo wprowadzone zostało na ten świat wszelkie zło, tak przez wiarę i posłuszeństwo Bóg rozpoczyna proces odnowy duchowej i moralnej człowieka. Trudno zatem się dziwić, że tego właśnie Bóg oczekuje od człowieka. Chce On bowiem, aby wszyscy ludzie byli zbawieni, również od „drugiej śmierci”.

Czy tonący, któremu rzucono linę ratunkową, wołając: „Proszę złapać tę linę!”, odpowie: „Proszę mnie do tego nie przymuszać?”