Odpowiadając na kilkakrotnie ponawiane pytania wielu Czytelników o okrucieństwo Boga opisanego w Biblii hebrajskiej, zdawałem sobie sprawę z tego, że jakkolwiek bym odpowiedział na te kontrowersyjne fragmenty Biblii, i tak odezwą się głosy sprzeciwu.
Cóż mi zatem pozostało? Mógłbym zachować się jak izraelska starszyzna, która na pytanie Jezusa: „Skąd było zanurzenie Jana? Z nieba czy z ludzi?” (Mt 21.25) – odpowiedzieli: „Nie wiemy” (w.27). „Jeśli [bowiem] powiemy, że był z nieba, rzeknie nam: Czemu nie uwierzyliście mu? Jeśli zaś powiemy: Z ludzi, boimy się ludu, albowiem wszyscy mają Jana za proroka” (w.25-26).
Mógłbym więc również i ja odpowiedzieć wymijająco albo nie odpowiedzieć wcale, co – w tym drugim przypadku – byłoby uznane, i to słusznie, za oburzające, ponieważ nikt nie chce, aby go lekceważono. Ponieważ taką postawę uważam za niedopuszczalną, postarałem się zatem odpowiedzieć na zadane mi pytania zgodnie z tym, co mówi na ten temat sama Biblia. Szkoda tylko, że piszący do mnie Czytelnik tego nie zauważył. Cóż, nie pierwszy to raz niektórzy z Czytelników zdają się nie zauważać tego, że prezentuję nie tyle swoje stanowisko, co biblijny punkt widzenia.
Zdając sobie sprawę z tego, że istnieją znaczne rozbieżności w rozumieniu wielu innych trudnych stronic Biblii (każdy może je sobie tłumaczyć jak chce), odniosę się więc jedynie do pewnych zarzutów. Oto najważniejsze z nich i moje odpowiedzi na nie.
1. „Tekst Pana jest próbą rehabilitacji starotestamentowego demona-ludobójcy i krwiopijcy, zwanego Jahwe…”.
Ponieważ – jak już wyżej zaznaczyłem – prezentuję biblijne spojrzenie na daną kwestie, zarzut ten jest chybiony. Jest tak również z tego powodu, że – według Biblii – Bóg obroni się sam, „jak napisano: Abyś się okazał sprawiedliwym w słowach swoich i zwyciężył, gdy będziesz sądzony” (Rz 3.4). Poza tym, gdybym nawet usprawiedliwiał i bronił Boga (lepiej to czynić niż Go nienawidzić), to mam do tego takie samo prawo, jak ci, którzy Go oskarżają, a czynią to nie przebierając przy tym w obraźliwych i bluźnierczych słowach. Zawsze bowiem tak było, jest i będzie, że gdzie są oskarżyciele, tam są i obrońcy.
2. „Dlaczego większość wyznawców Jahwe wzorowała się na tych [okrutnych] narodach i robi to do dnia dzisiejszego? Skąd ludzie wierzący w Biblię czerpią owo okrucieństwo?”
Pytanie to należałoby skierować do tych wszystkich, którzy pod przykrywką religii dopuszczali i nadal dopuszczają się wszelakich zbrodni. Prawdziwi bowiem wierzący nie mają nic wspólnego z okrucieństwem i jakąkolwiek przemocą. Są oni wręcz „solą ziemi” (Mt 5.13), która powoduje, że w ich obecności zło maleje i każdy może to zauważyć, jeżeli tylko chce. Istnieje też dość dowodów na to, że już w czasach Reformacji w protestantyzmie powstały ruchy pacyfistyczne, które sprzeciwiały się nie tylko wojnom, ale i stosowaniu jakiejkolwiek przemocy. Do dnia dzisiejszego tacy chrześcijanie potępiają więc wszelkie tego rodzaju działania. Jeśli zaś chodzi o wojny i wszelakie okrucieństwa, warto przypomnieć, że nie tylko tzw. kraje chrześcijańskie winne są rozlicznych zbrodni, ale również kraje w których dominują inne religie. Nie od dziś wiadomo przecież, że hinduiści mordują muzułmanów i sikhów, i na odwrót, szyici walczą z sunnitami, a często dochodzi też do rzezi pomiędzy buddystami i hinduistami. Na tym jednak nie koniec, bo podobnych zbrodni dopuszczały się różne reżimy. Na przykład Związek Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, aby wykorzenić z umysłów swych obywateli wiarę w Boga, nie tylko likwidował lub adaptował obiekty sakralne do celów świeckich, ale również prześladował swoich obywateli. Wielu duchownych i wiernych (trudno zliczyć wszystkie ofiary) zginęło w łagrach i podczas krwawych prześladowań.
Jak widać, chcąc dyskredytować ludzi wierzących oraz wszystko, co biblijne, nie można zapominać o tym, że i inne ideologie mają na sumieniu straszne zbrodnie. Pamiętajmy, że komuniści prześladowali ludzi wierzących tylko dlatego, że nie byli ateistami. Nie jest więc prawdą – jak niektórzy uważają – że religia jest „korzeniem wszelkiego zła”. „Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy” (1 Tm 6.10) i żądza władzy, a te nieobce są wszystkim, bez względu na wyznawany światopogląd.
3. „Prawo Mojżeszowe nie zezwalało na okrucieństwo wobec kobiet”.
Czytelnik kwestionuje to stwierdzenie i pisze, że okrutne kary stosowano również wobec nich. Tyle tylko, że ja w tym miejscu nie pisałem o pospolitych przestępstwach i prawie karnym, a o prawie wojennym. Pan Jerzy – nie wiem dlaczego – po prostu pominął słowa poprzedzające powyższy cytat, które mówią, że to „w przypadku wojny Prawo Mojżeszowe nie zezwalało na okrucieństwo wobec kobiet i dzieci” (por. Pwt 20.10-20).
4. „Izraelici mieli prawo zaatakować przeciwnika dopiero wtedy, gdy ten odrzucił ich żądania”.
Również w tym przypadku został zmieniony nieco sens mojej wypowiedzi. Pisałem bowiem, że „według tego prawa Izraelici mieli najpierw proponować pokój swoim nieprzyjaciołom, a dopiero po jego odrzuceniu mogli wroga zaatakować”. Czyż najlepszą obroną przed wrogiem – jak głoszą również współcześni stratedzy – nie jest atak? Poza tym, czyż porównywanie Boga i Izraela z Hitlerem i faszystowską agresją nie jest tu co najmniej niestosowne? Przecież, cokolwiek by powiedzieć o izraelskich podbojach, podbili oni wyłącznie Kanaan i na tym poprzestali, bo – jak czytamy – Bóg im nie pozwolił podbijać innych narodów (Pwt 2.9-19; Lb 20.17-21; Sdz 11.15-23). Natomiast Hitler – jak wiemy – chciał podbić nie tylko całą Europę, ale również cały świat. To zaś, że Hitler powoływał się na Boga (napis na klamrach żołnierskich pasów), to już zupełnie inna sprawa. Wiadomo bowiem, że wraz przyjściem Chrystusa, który według Pism Mesjańskich jest rzeczywistym obrazem Boga, i rozprzestrzenieniem się Jego nauki, nie ma uzasadnienia dla jakiejkolwiek wojny religijnej. Ponieważ pisałem o tym już niejeden raz, stąd też zarzut, że „krytykuję papiestwo, a z drugiej strony usprawiedliwiam jego metody” jest, najdelikatniej mówiąc – bezpodstawny.
5. „Lud Kanaanu był zdegenerowany moralnie (…) a kobiety i dzieci Kananejczyków były również winne”.
Szkoda tylko, że Czytelnik pominął następujące słowa: „Niestety, takie były wówczas poglądy i tak je zapisali autorzy biblijni”.
6. „Izraelici byli wykonawcami bożych wyroków. O tym były przekonane nawet okoliczne narody”.
Znów Czytelnik pominął słowa poprzedzające, które wyraźnie mówią, że „według Biblii Izraelici byli…”. Czy zaś w to wierzymy, czy nie, to już osobista sprawa każdego.
7. „Naród Kanaanu musiał poznać Jahwe za pomocą okrutnych metod, jako że czasy były okrutne”.
A jak ja napisałem? „Krótko mówiąc, w ówczesnych czasach, kiedy wszystkie narody tak wielką wagę przywiązywały do opieki swoich bóstw (por. 2 Krl 18.33-35), narody te miały poznać, że jedynie Jahwe jest Bogiem (2 Krl 19.19). Kwestią otwartą pozostaje jednak, czy zawsze, ilekroć czytamy: „rzekł Bóg”, „nakazał Bóg”, w rzeczywistości tak było. Pamiętajmy, że w tamtych czasach istniała wyraźna tendencja przypisywania wszystkiego Bogu. Szczególnie Żydzi (choć nie tylko oni) uważali, że Bóg jest ostateczną przyczyną wszystkiego, a zatem również wojen”.
W powyższych słowach nie ma więc pochwały dla tych metod, a jedynie stwierdzenie pewnych faktów, które dotyczyły zarówno Izraela, jak i innych narodów. Trzeba tylko uważnie przeczytać teksty biblijne, które każdorazowo zamieszczam w nawiasach. Oto zresztą jeden z takich tekstów, który potwierdza ówczesną filozofię: „Czy nie jest tak – pytał Jefte króla Ammonitów – że kogo Kamosz, twój bóg, wypędza, tego posiadłość ty zajmujesz, ale posiadłość każdego, kogo sprzed naszego oblicza wypędził Jahwe, nasz Bóg, my zajmujemy?” (Sdz 11.24).
8. „Historia Kanaanu została spisana ku przestrodze”.
I co w tym bulwersującego? Czyż rozpad Izraela lub innych królestw rozdartych wewnętrznie i zdegenerowanych moralnie nie powinien być przestrogą dla innych? Czyż nie powinniśmy wyciągać wniosków z historii? Przecież już Cyceron pisał: „Historia nauczycielką życia”.
Czytelnik ma mi też za złe, że uwzględniam późniejszą redakcję niektórych ksiąg biblijnych. Pisze: „Gdy dany fragment Biblii nie pasuje do koncepcji autora, twierdzi on, że to najprawdopodobniej późniejszy dopisek redaktorów. Niech pan redaktor się zdecyduje, czy w końcu wierzy w całą Biblię, czy tylko wybiórczo”.
Odpowiadam: Tak, wierzę, że „całe Pismo przez Boga jest natchnione” (2 Tm 3.16), ale to nie znaczy, że nie uwzględniam uwarunkowań w jakich poszczególne księgi biblijne powstały (kontekst historyczny, współczesna krytyka tekstu, etc.). Jednakże mojemu adwersarzowi wcale nie zależy na tym, abym wierzył w całą Biblię – ma ją przecież za nic, jak i samego Boga – ale raczej na tym, aby mnie ośmieszyć. Można sobie tylko wyobrazić, co by było, gdybym właśnie nie uwzględniał późniejszej redakcji? Byłoby jeszcze gorzej, bo zarzuciłby mi (nie tylko on), że fanatycznie wierzę we wszystko, co tylko Biblia mówi. Zresztą autor polemicznego listu bynajmniej nie przebiera w słowach i wyraźnie daje mi do zrozumienia, że nie tylko ja jestem zaślepiony, ale w ogóle wszyscy ludzie wierzący, bo przecież „modlą się do potwora”, „demona-ludobójcy i krwiopijcy”, „którego pod względem okrucieństwa nie przewyższył nawet Hitler”. Cóż, mam wrażenie, że ten istny potok obelg skierowany przeciw Bogu, a pośrednio również przeciwko wierzącym, to raczej cytaty z popularnych publikacji, których coraz więcej również na polskim rynku księgarskim niż jego własne słowa. Mogę więc zapewnić Czytelnika, że nie mam mu za złe, gdyż uwzględniam ten właśnie wpływ na zajęte przez niego stanowisko.
Jedno jest pewne: takim językiem i taką argumentacją na pewno nie zbije mnie z tropu, ani nie przekona do ateizmu. Poza tym, te i inne argumenty dowodzą jedynie, że zawsze istnieć będą rozbieżności w rozumieniu trudnych stronic Biblii. Ważne jest, aby dyskusja na ten temat prowadzona była na odpowiednim poziomie, bez niezdrowych emocji, antyreligijnych uprzedzeń, uwłaczających słów oraz dogmatycznej pewności siebie. Tego życzę zarówno sobie, jak i wszystkim Czytelnikom!