O upadku człowieka

Print Friendly, PDF & Email

Wielu ludzi interesuje historia upadku pierwszych ludzi i skutki tego dramatu, który rozegrał się w Edenie. Głównie zadają następujące pytania: Czy rzeczywiście grzech Adama i Ewy wpłynął na nasze życie? Czy człowiek nie był i nie jest w stanie sam w pełni zaspokoić swoich potrzeb i rozwiązywać swoich problemów, skoro jest koroną wszelkiego ziemskiego stworzenia i jemu wszystko ma podlegać? 

     To prawda, że człowiek może, a nawet powinien sam zadbać o swoje potrzeby egzystencjalne („sześć dni będziesz pracował” – Wj 20.9). On też zobowiązany jest do tego, aby rozwiązywać swoje problemy. Są jednak takie potrzeby, których człowiek nie jest w stanie w pełni zaspokoić. Jest bowiem nie tylko istotą cielesną, ale również duchową. Drugi rozdział Księgi Rodzaju ujmuje to tak: „Uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do nas (…). I stworzył Bóg człowieka na obraz swój (…). Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich” (1.26-27).

     Człowiek różni się więc od wszelkiego ziemskiego stworzenia, ponieważ został stworzony według istoty Boga. To znaczy, że Bóg nie tylko powołał i obdarzył go życiem, ale także królewskim dostojeństwem, rozumem i wolą, co też stanowi o owym podobieństwie do Boga.

     Według Biblii człowiek miał jednak żyć w jedności ze Stwórcą oraz w harmonii z otaczającym go światem. Więź z Bogiem była więc kluczową sprawą w Edenie, decydującą o pełni szczęścia. Jak długo Adam i Ewa trwali w owej przyjaźni, stojąc po stronie Boga, tak długo byli szczęśliwi i wolni od wszelkich trosk i problemów. Z chwilą jednak, kiedy stanęli po stronie „węża”, utracili oni zarówno społeczność z Bogiem, „chwałę Bożą” (Rz 3.23), życie wieczne (Rdz 3.19), wszystkie dotychczasowe przywileje i dobra (Rdz 3.16-19,22-24), jak też prawdziwe poczucie bezpieczeństwa, wartości i znaczenia.

     Upadek pierwszych ludzi wyjaśnia więc, w jaki sposób pojawiły się problemy w każdej z wyżej wspomnianych sfer – duchowej i cielesnej – ludzkiej osobowości. Dochodzi do nich dlatego, że obie te sfery są ze sobą ściśle połączone i jeśli coś dzieje się w sferze cielesnej, ma to również wpływ na sferę duchową. I odwrotnie, problem duchowy natychmiast wpływa na nasze myśli, uczucia i decyzje, i jest też podłożem wielu problemów w ciele człowieka. Odbija się bowiem na naszym poczuciu bezpieczeństwa, wartości i znaczenia.

     Innymi słowy, grzech spowodował, że człowiek oddalił się od Boga i utracił poczucie bezpieczeństwa, co widać gdy Adam i Ewa próbują się ukryć przez Bogiem, obawiając się, że nie jest On już dla nich miłującym Ojcem, lecz sędzią.

     Grzech zachwiał także poczuciem wartości człowieka. Tłumaczy to dlaczego w Edenie tuż po upadku i utracie „chwały Bożej” (Rz 3.23) Adam oskarża swoją żonę i Boga, a Ewa oskarża „węża” (Rdz 3.10-14). To też tłumaczy dlaczego w małżeństwach, w rodzinach i w ogóle między ludźmi jest tyle konfliktów. Zazwyczaj bowiem jest tak, że gdy grzeszymy, nie potrafimy się do tego przyznać. Mamy 1001 wymówek i najczęściej szukamy winnych wokół siebie. Przenosimy też to na naszą relację z Bogiem. Jeśli zaś w rodzinnym domu spotykaliśmy się z oschłością, surową krytyką i przemocą, trudno jest nam w ogóle uwierzyć, że Bóg nas miłuje, akceptuje i stanowimy wartość w Jego oczach. To, co ma miejsce w naszych relacjach z rodzicami, często ma też wpływ na to, jak odnosimy się do innych.

     Grzech zachwiał także poczuciem znaczenia. Chociaż bowiem człowiek został stworzony na podobieństwo Boga i mógł się rozmnażać i rozwijać oraz cieszyć Bożym błogosławieństwem, wolny od wszelkiego utrapienia, to jednak przez grzech człowiek został pozbawiony swojej uprzywilejowanej pozycji. Słyszy: „(…) przeklęta niech będzie ziemia z powodu ciebie! W mozole żywić się będziesz z niej po wszystkie dni życia swego! Ciernie i osty rodzić ci będzie (…). W pocie oblicza twego będziesz jadł chleb, aż wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz” (Rdz 3.17-19).

     Czy Bóg pozostawił jednak upadłych ludzi bez pomocy? Nie. Czytamy, że 1) od samego początku wychodzi im naprzeciw („szuka”), 2) nawiązuje z nimi kontakt, 3) zapowiada ostateczne zwycięstwo nad złem, 4) a także przyodziewa ich, czym wyraża głęboką troskę o ich potrzeby cielesne i duchowe.

     Zapyta ktoś: No dobrze, ale jak Bóg w ogóle mógł dopuścić do tego, że „wąż” zwiódł pierwszych ludzi? Jak mógł dopuścić do upadku, który spowodował tyle nieszczęść? Czyż człowiek nie był bezsilny wobec przebiegłego wroga i z góry skazany na porażkę? Czy nie pozostałby dobry, gdyby mu nie dano powodu do popełnienia przestępstwa?

     Biblia nie daje wyczerpującej odpowiedzi na te i podobne pytania. Odpowiada jednak na nie na tyle wystarczająco, że nikt nie musi być w niepewności co do wydarzenia opisanego w Księdze Rodzaju. Oto co mówi na ten temat.

     Po pierwsze – mówi bardzo wyraźnie, że zarówno istoty z innego wymiaru, czyli niebiańskie, jak i ludzie, zostali stworzeni jako osoby wolne, z możliwością dokonywania wolnych wyborów. Człowiek mógł więc pozostać po stronie Boga, ale mógł również się Mu sprzeciwić. Nie był jednak skazany na porażkę. Do jego upadku nie musiało więc dojść, ponieważ – jak czytamy – został on stworzony na obraz Boży (1.26-28) jako istota o wysokim potencjale duchowym i moralnym. To znaczy, że człowiek mógł postępować właściwie nie tylko dlatego, że nie miałby okazji do popełnienia złego czynu, ale także dlatego, że nie było w nim pragnienia popełnienia zła. Jego natura nie była bowiem jeszcze skażona i osłabiona grzechem.

     Po drugie – Bóg ostrzegł człowieka przed następstwami nieposłuszeństwa: „Z każdego drzewa tego ogrodu możesz jeść, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy tylko zjesz z niego, na pewno umrzesz” (Rdz 2.16-17). Przykazanie to, rzecz jasna, nie było ani za trudne (por. Pwt 30.11), ani też dane po to, aby ograniczyć wolność i szczęście człowieka. Adam miał po prostu pamiętać, komu wszystko zawdzięcza oraz że jest tylko człowiekiem, a nie Bogiem. Zakaz ten miał też chronić pierwszych ludzi przed całą lawiną nieszczęść.

     Po trzecie – mimo próby, której człowiek został poddany, nie był on z góry skazany na porażkę z jeszcze innego powodu. Parafrazując słowa apostoła Pawła, „Bóg jest wierny i nie dopuści, aby ktokolwiek był kuszony ponad jego siły, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyśmy je mogli znieść” (1 Kor 10.13). To znaczy, że pierwsi ludzie mogli oprzeć się pokusie, gdyby bezgranicznie zaufali Bogu. Biblia stwierdza bowiem, że „kto ufa Bogu, tego łaska otacza” (Ps 32,10). Nietrudno też jest ufać komuś, komu wszystko się zawdzięcza, tym bardziej że Biblia wyraźnie stwierdza, że pierwszym ludziom niczego nie brakowało – mieli dostęp nawet do „drzewa życia” (Rdz 2.9) – i w odpowiednim czasie Bóg zapewne obdarzyłby ich  jeszcze bardziej oraz objawiłby im jeszcze więcej, jak mówi cytowany już Psalm: „Pouczę ciebie i wskażę ci drogę, którą masz iść; będę ci służył radą, a oko moje spocznie na tobie” (Ps 32.8).

     Po czwarte – dla upadku pierwszych ludzi nie ma usprawiedliwienia także z tego powodu, że możliwości kusiciela zostały ograniczone. Mógł się do nich zbliżyć tylko pod postacią „węża”, a nie anioła. Gdyby w Edenie pojawił się anioł, posłaniec Boży, człowiek mógłby próbować umniejszyć swoją winę (por. Ga 1.8). Ale w sytuacji gdy przeciwnik Boży mógł posłużyć się tylko wężem dla upadku człowieka , nie ma żadnego usprawiedliwienia. To on miał bowiem panować nad wszelkim stworzeniem – „nad wszelkim płazem pełzającym po ziemi” (Rdz 1.26), a nie na odwrót.

     Po piąte – przeciwko człowiekowi przemawia także wzmianka o tym, że wdał się w rozmowę z wężem, który z natury rzeczy ludzkim głosem mówić nie może, co od razu powinno go zaniepokoić i wzbudzić w nim czujność. Ponadto, jak można dać posłuch komuś, komu nic się nie zawdzięcza, a przy tym jeszcze oskarża Tego, kto wszystko uczynił dla człowieka? Nie można zatem mieć jakichkolwiek wątpliwości co do tego, że winą za przestępstwo przykazania Bożego należy obarczać człowieka, przez którego „grzech wszedł na świat” (Rz 5.12), a nie Boga, który przecież „nie jest podatny na pokusy do złego ani sam nikogo nie kusi” (Jk 1.13).

     Po szóste – o tym, że człowiek mógł pozostać w stanie bezgrzesznym, świadczy również bezgrzeszność Jezusa (Iz 53.9; 2 Kor 5.21; 1 P 2.22). Jeśli Jezus, będąc człowiekiem, zwyciężył wszelkie pokusy, chociaż świat był już skażony grzechem od tysięcy lat, a On sam był pod silną presją opozycji, to tym bardziej łatwiej było odparować pokusę w Edenie, a więc w warunkach wręcz idealnych dla zachowania wierności Bogu.

     Krótko mówiąc, z szerszego kontekstu biblijnego wynika, że gdyby pierwszy Adam, podobnie jak Jezus – „ostatni Adam” (1 Kor 15.45) – pozostał wierny Bogu (por. Flp 2.8), wówczas nie uległby owej pokusie, aby być jak Bóg (Rdz 3.5). Człowiek nie musiał więc zgrzeszyć. Nie powinien bowiem nawet słuchać obietnic stworzenia, które czyniło z Boga kłamcę; stworzenia, któremu nic nie zawdzięczał i które miało mu być podległe.