Sakrament pokuty

Print Friendly, PDF & Email

 

Podstawą katolickiego sakramentu pokuty są przede wszystkim słowa: „Którymkolwiek grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są zatrzymane”(J 20.23).Czy jednak Jezus wypowiadając te słowa, miał na myśli tajemną spowiedź uszną przed kapłanem? Czy to prawda, że Chrystus obecny jest w sakramencie pokuty (w osobie kapłana) i nie odpuszcza grzechów poza Kościołem? Czego Biblia faktycznie uczy o pokucie?  

 

Otóż już na samym początku należy podkreślić, że Biblia ani jednym słowem nie wspomina o spowiedzi usznej. Nie znajdziemy w niej więc ani jednej wzmianki o tym, żeby któryś z apostołów kogokolwiek spowiadał na osobności i rozgrzeszał. A zatem jakkolwiek Jezus wielokrotnie wypowiadał się na temat grzechu i pokuty, nigdy nie wspomniał o spowiedzi usznej przed kapłanem.

Według Biblii, pokutujący Żydzi zawsze wyznawali grzechy samemu Bogu: „Grzech mój wyznałem Tobie i winy mojej nie ukryłem. Rzekłem: Wyznam występki moje Panu; Wtedy Ty odpuściłeś winę grzechu mego” (Ps 32.5, por. Dn 9.3-19; Mi 7.18).

Przykładem zaś modlitwy pokutnej mogą być zarówno słowa Dawida: ,,Zmiłuj się nade mnąBoże, według łaski swojej, według wielkiej litości swojej zgładź występki moje! Obmyj mnie zupełnie z winy mojej i oczyść mnie grzechu mego! (…). Zakryj oblicze swoje przed grzechami moimi i zgładź wszystkie winy moje” (Ps 51.3-4,11), jak i wołanie skruszonego celnika: ,,Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu (Łk 18.13).

   W wielu innych przypadkach pokutujący nawet nie zdążyli wyznać swoich nieprawości, a mimo to Jezus – któremu dana została moc odpuszczania grzechów (Mk 2.10) – odpuścił im ich winy. Tak było na przykład w przypadku paralityka (Mk 2.5), bezimiennej grzesznicy (Łk 7.47), Zacheusza (Łk 19.10), jawnogrzesznicy (J 8.11), czy też potępionego złoczyńcy (Łk 23.43).

Jak widać, jakkolwiek Biblia wiele mówi o potrzebie wyznania grzechów, to jednocześnie podkreśla, że w szczególnych przypadkach Bóg może je odpuścić bez oficjalnego ich wyznania. Innymi słowy: samo formalne wyznanie grzechów nie wystarcza. Jak bowiem mówi Biblia – Bóg patrzy przede wszystkim na skruszone serce (Ps 34.19; 51.19; Iz 57.15; 66.2), które gotowe jest nie tylko wyznać, ale i porzucić wszelki grzech (por. Iz 1.18-19; Prz 28.13).

   Jak wobec tego rozumieć tekst z Ewangelii św. Jana (20.23)? Czy rzeczywiście uzasadnia on katolicki sakrament pokuty, w zakres którego wchodzi spowiedź uszna przed kapłanem?

   Otóż wniosek taki byłby właściwy tylko wówczas, gdyby Jezus faktycznie nauczał o spowiedzi usznej. Tak jednak nie było. Gdyby bowiem praktyka ta była znana Pismu Świętemu, czytalibyśmy o tym wyraźnie i nie byłoby potrzeby wprowadzać takiej formy spowiedzi dopiero na IV Soborze Laterańskim w 1215 roku. Jak więc zinterpretować słowa Jezusa?

Aby zrozumieć sens powyższych słów, należy przede wszystkim uwzględnić wszystkie inne wypowiedzi Jezusa na temat odpuszczania grzechów, a nie tylko tę jedną z Ewangelii św. Jana. Spójrzmy na niektóre z nich.

W Ewangelii św. Mateusza czytamy: „Jeślibyś składał dar swój na ołtarzu i tam wspomniałbyś, iż brat twój ma coś przeciwko tobie, zostaw tam dar swój na ołtarzu, odejdź i najpierw pojednaj się z bratem swoim” (Mt 5.23-24).

Parafrazując powyższy tekst, można więc powiedzieć, że nie ma pojednania z Bogiem bez pojednania z człowiekiem, o czym mówią zresztą słowa modlitwy ,,Ojcze Nasz”: ,,I odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom” (Mt 6.12) oraz następujący tekst: ,,Bo jeśli odpuścicie ludziom ich przewinienia, odpuści i wam Ojciec wasz niebieski. A jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam przewinień waszych” (Mt 6.14-15).

Już z tych kilku zdań wynika jednoznacznie, że w przypadku jakichkolwiek przewinień w relacjach międzyludzkich, każdy, bez wyjątku, przede wszystkim zobowiązany jest do pojednania ze swoim bliźnim. Mówią o tym również następujące teksty: ,,Jeśliby zgrzeszył twój brat, strofuj go, a jeśli się upamięta, odpuść mu. A jeśliby siedemkroć na dzień zgrzeszył przeciwko tobie, i siedemkroć zwrócił się do ciebie, mówiąc: Żałuję tego, odpuść mu” (Łk 17.3); ,,Bądźcie jedni dla drugich uprzejmi, serdeczni, odpuszczając sobie wzajemnie, jak i wam Bóg odpuścił w Chrystusie” (Ef 4.32); Wyznawajcie grzechy jedni drugim i módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni” (Jk 5,16).

A zatem biblijna nauka o wzajemnym odpuszczaniu sobie grzechów niewiele ma wspólnego z katolickim sakramentem pokuty. Nie tylko z powodu wprowadzenia konfesjonału i pośrednictwa kapłanów – elementów rażąco sprzecznych z nauką Jezusa – ale również z uwagi na samą istotę pokuty i pojednania. Prawdziwa pokuta (gr. metanoia) oznacza bowiem wewnętrzną przemianę człowieka, czyli skruchę i porzucenie drogi grzechu. W przypadku zaś katolickiego sakramentu pokuty, penitenci zazwyczaj udają się do konfesjonału nie tyle z potrzeby duchowej przemiany, lecz by uspokoić swoje sumienie. Większość czyni to po prostu tylko dlatego, że tak uczy Kościół, bo tego wymaga w określonych sytuacjach (chrzest, komunia, bierzmowanie, ślub, pogrzeb, czy na przykład spowiedź wielkanocna), a nie z chęci całkowitego zerwania z grzechem. Zresztą nawet ci, którzy czynią to szczerze i tak niewiele z tego wynoszą poza chwilowym złagodzeniem poczucia winy, bo zazwyczaj powracają do poprzednich negatywnych przyzwyczajeń (np. nałogów) i grzechów. Poza tym, mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że tak naprawdę jego ,,spowiedź” powinna być skierowana do osoby pokrzywdzonej, a nie do kapłana. Według Biblii, tylko taka spowiedź, mająca charakter interpersonalny, sam na sam (Mt 18.15) z osobą, którą się skrzywdziło (i odwrotnie), może uzdrowić wzajemne relacje, a w rezultacie doprowadzić również do pojednania z Bogiem, który ostatecznie gładzi wszelki grzech. ,,Jeśli [bowiem] wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i oczyści nas od wszelkiej nieprawości” (1 J 1.9).

Innymi słowy: niedorzecznością jest wyznawanie grzechów kapłanowi, które go nie dotyczą, przy jednoczesnym zachowaniu obojętności wobec osób pokrzywdzonych.

Niestety, taka właśnie jest praktyka w środowisku katolickim i mało kto się tym przejmuje, nawet gdy słyszy, że tego w istocie uczył Jezus.

Co więcej, traktowanie księży – jak uczy Kościół – jako pośredników jest nie do przyjęcia również z innej przyczyny, a mianowicie tej, że według Biblii „jeden jest pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus” (1Tm 2.5). „Jeśliby [więc] kto zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa. ” (1 J 2.1).

Ponadto jest oczywiste, że gdyby apostołowie mieli uprawnienia, jakie sobie przypisuje duchowieństwo katolickie, na pewno by z nich skorzystali. Nowy Testament jednak tego nie potwierdza. Apostołowie nie wzywali bowiem nikogo do „tajemnej spowiedzi”. Zachęcali natomiast do wyznawania grzechów samemu Bogu, czego przykładem mogą być słowa ap. Piotra skierowane do Szymona zwanego Czarnoksiężnikiem: „Przeto odwróć się od tej nieprawości i proś Pana, czy nie mógłby ci być odpuszczony zamysł serca” (Dz 8.22).

Powracając do tekstu z Ewangelii św. Jana (20,23) oraz biorąc pod uwagę również wszystkie inne wypowiedzi Jezusa na temat odpuszczania grzechów, można więc z całą pewnością stwierdzić, że słowa te nie dotyczą tzw. tajemnej spowiedzi przed kapłanem, ale przyjęcia pokutujących grzeszników lub – w przypadku braku pokuty – odłączenia ich ze wspólnoty. Dotyczą zatem postępowania z błądzącymi, a nie spowiedzi usznej. Jezus powiedział bowiem: „A jeśliby zgrzeszył brat twój, idź, upomnij go sam na sam; jeśliby cię usłuchał, pozyskałeś brata swego. Jeśliby zaś nie usłuchał, weź z sobą jeszcze jednego lub dwóch, aby na oświadczeniu dwu lub trzech świadków była oparta każda sprawa. A jeśliby ich nie usłuchał, powiedz zborowi; a jeśliby zboru nie usłuchał, niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik. Zaprawdę powiadam wam: Cokolwiek byście związali na ziemi, będzie związane i w niebie; i cokolwiek byście rozwiązali na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie” (Mt 18.15-18).

Zauważmy, że podobne stanowisko w tej sprawie zajął również ap. Paweł. Oto jego słowa: ,,Napisałem wam, abyście nie przystawali z tym, który się mieni bratem, a jest wszetecznikiem lub chciwcem, lub bałwochwalcą, lub oszczercą, lub pijakiem, lub grabieżcą, żebyście z takim nawet nie jadali. Bo czy to moja rzecz sądzić tych, którzy są poza zborem? Czy to nie wasza rzecz sądzić tych, którzy są w zborze? Tych tedy, którzy są poza nami, Bóg sądzić będzie. Usuńcie tego, który jest zły, spośród siebie” (1 Kor 5.11-13, por. 2 Kor 2.6-10; 2 Tes 3.6,14-15; 1 Kor 5.1-6; 1 Tm 1.20).

A zatem na tym właśnie polega owo zatrzymywanie (,,związywanie”) lub odpuszczanie (,,rozwiązywanie”) grzechów przez wyznawców Chrystusa. Nauka Nowego Testamentu dotycząca postępowania z grzesznikami nie ma więc nic wspólnego z konfesjonałem. Nie dotyczy też grzechów popełnionych w przeszłości, a jedynie jawnych, które mogą mieć zgubny wpływ na innych (1 Kor 5.6).

Cokolwiek by więc powiedzieć o katolickim sakramencie pokuty i pośrednictwie kapłanów, jedno jest pewne: doktryna ta tylko pozornie jest oparta na Biblii. Faktycznie zaś jej źródłem jest tradycja Kościoła, która w wielu przypadkach czerpała inspirację ze starożytnych kultów pogańskich.

Doktryna ta zatem nie tylko nie służy pojednaniu i zbawieniu człowieka, ale wręcz blokuje mu drogę do wewnętrznej przemiany. W rzeczywistości służy jedynie utrzymaniu kontroli nad wiernymi i całkowitemu uzależnieniu ich od posługi Kościoła, czego dowodzi jedno z postanowień IV Soboru Laterańskiego z 1215 roku:

„Każdy wierny bez względu na płeć, skoro doszedł do lat rozeznania, winien się sam dobrze wyspowiadać ze wszystkich grzechów przynajmniej raz na rok przed własnym kapłanem i starać się odprawić wedle możliwości zadaną sobie pokutę (…) w przeciwnym razie należy za życia odmówić mu wstępu do kościoła, a po śmierci pozbawić go chrześcijańskiego pogrzebu” (Kard. P. Gasparri, ,,Katechizm katolicki”, str.342,343).

Pomyślmy: czy coś, co służy zastraszeniu wiernych – grozi potępieniem i odmową pochówku – może mieć jakikolwiek związek z ewangeliczną pokutą? Czy biblijną pokutę, czyli duchową przemianę – pojednanie z bliźnim i Bogiem – można zastąpić pokutnym odmawianiem litanii lub różańca? Czy twierdzenie, że Chrystus obecny jest w osobie kapłana w sakramencie pokuty i nie odpuszcza grzechów poza Kościołem, mimo że czynił to wielokrotnie nie pytając ówczesnych kapłanów o zgodę, nie dowodzi arogancji urzędników Kościoła katolickiego? Czy nie jest to świadome wprowadzenie w błąd swoich wiernych?

Oto co powiedział Jezus: ,,Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie” (Mt 11.28). Innymi słowy: to nie kapłan, ale Chrystus leczy i uwalnia od wszelkiego grzechu (J 8.36).