Bóg a wiedza medyczna

Print Friendly, PDF & Email

heal4

Skoro Bóg jest taki mądry i wszechwiedzący, jak głosi Biblia, to dlaczego tak mało wiedział o ludzkim ciele i schorzeniach z nim związanych? Dlaczego na przykład w przypadku dolegliwości wenerycznych Bóg proponuje tylko się umyć, a nic nie mówi na temat stosowania ziół, tworzenia preparatów, maści ziołowych i wywarów (Kpł 15.1-33)?

 

Przede wszystkim wyjaśnić tu należy pewne nieporozumienie. Otóż Pismo Święte nie jest podręcznikiem medycyny, w którym możemy znaleźć gotowe recepty na nasze dolegliwości. Prawdy biblijne dotyczą bowiem głównie naszych potrzeb duchowych – wiary i zbawienia. A zatem ,,Pismo Święte może obdarzyć [nas] mądrością ku zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa” (2 Tm 3.15). I o tym zawsze należy pamiętać, sięgając po Biblię.

Oczywiście nie oznacza to, że w Biblii nie znajdziemy pewnych wskazówek dotyczących naszego zdrowia. Jest ich nawet sporo. Wszystkie one dotyczą jednak głównie profilaktyki, czyli tego, co tak często bywa ignorowane. Wiadomo bowiem, że większość ludzi zamiast zapobiegać chorobom, woli łykać lekarstwa, i to często, gdy jest już za późno. O jakich więc zaleceniach mówi Biblia?

Są to gównie zalecenia dotyczące zapobiegania chorobom oraz rozszerzania się chorób zakaźnych. Na przykład w tym drugim przypadku wymogiem była całkowita kwarantanna chorego. ,,Samotnie mieszkać będzie, jego mieszkanie będzie poza obozem” (Kpł 13.46).

Jak zaś brzemienna w skutkach była ignorancja tego wymogu, świadczą fakty historyczne. Przypomnijmy, że w średniowiecznej Europie na trąd i czarną ospę, zwaną w XIV wieku czarną śmiercią, zmarło co najmniej kilkadziesiąt milionów ludzi. Dopiero kiedy zastosowano biblijne wskazówki, że ludzi cierpiących na zakaźne choroby należy natychmiast odizolować od zdrowych, rozwój wspomnianych chorób został zahamowany.

Niestety, nie tylko trąd i czarna ospa dziesiątkowały mieszkańców Europy, bo na przykład  bardzo często i groźne były choroby przewodu pokarmowego (cholera, dyzenteria, tyfus). Przyczyną tego stanu rzeczy był brak higieny. Przypomnijmy, że aż do końca XVIII wieku trudno było w ogóle mówić o jakichś warunkach higienicznych, skoro nawet w miastach bardzo często odchody wyrzucano wprost na ulice. W ten sposób stworzono odpowiednie warunki, w jakich rozmnażały się miliony much, które z kolei rozszerzały choroby przewodu pokarmowego, prowadzące do śmierci milionów ludzi. Czy można jednak było tego uniknąć?

Oczywiście, że tak. Prawo Mojżeszowe uczyło bowiem zasad higieny  już w tamtym czasie. Proste polecenie brzmiało: ,,Poza obozem będziesz miał pewne miejsce i tam na za zewnątrz będziesz wychodził. Wśród swoich przyborów będziesz miał łopatkę, a gdy przykucniesz na zewnątrz, wykopiesz nią dołek, po przykucnięciu przykryjesz to, co z ciebie wyszło” (Pwt 23.13-14).

Chociaż dziś wskazówka ta może wydawać się prymitywna, była ona skutecznym sposobem uniknięcia wielu chorób, które w minionych wiekach dziesiątkowały mieszkańców Europy.

Co więcej, brak higieny był też przyczyną śmierci dziesiątek tysięcy pacjentów w szpitalach. Dlaczego? Ponieważ lekarze aż do połowy XIX wieku nie stosowali się do zasad antyseptycznych. Dopiero dr Ignacy Semmelweis, kierownik jednego z oddziałów położniczych w klinice Allgemeine Krankenhaus (Wiedeń), zwrócił na to uwagę i wprowadził w roku 1847 obowiązek mycia rąk po każdej sekcji zwłok. Ponieważ jednak miał on wielu (zazdrosnych) przeciwników, antyseptyczna metoda oczyszczania rąk i instrumentów chirurgicznych przyjęta została w praktyce dopiero w 1876 roku, a w wielu krajach jeszcze później.

Zauważmy w tym miejscu, że biblijna zasada mycia rąk, a nawet całego ciała, szat i naczyń po zetknięciu się ze zwłokami człowieka lub zdechłym zwierzęciem (Lb 19.11-14; Płk 11.27-28,22-23 ), znana była już w czasach Mojżesza. Biblia mówi bowiem, że to Bóg dał Mojżeszowi wskazówki dotyczące tego, jak w takich przypadkach należy postępować. Co prawda w przepisach tych głównie podkreślało się rytualny wymiar tych obmyć, ale nie oznacza to bynajmniej, że nie miały one znaczenia również sanitarnego. Żydzi bowiem zawsze uważali, że czystość fizyczna prowadzi do czystości duchowej. Uważali więc, że najważniejszą zasadą zachowania zdrowia jest higiena osobista. Czystość zalecano zatem jako najlepszy środek zapobiegający wszelkim chorobom. Stąd też, gdy Żydzi dożywali do 70-80 lat (Ps 90.10), przeciętna długość życia Europejczyków aż do końca XIX nie przekraczała 50 lat.

Kolejnym bardzo istotnym zaleceniem biblijnym (dopiero w XX w. okazało się, jak bardzo istotnym) było obrzezanie. Chociaż miało ono głównie charakter religijny, nauka dowiodła, że również ono może być doskonałym zabiegiem profilaktycznym. W związku z tym warto przypomnieć, że jeszcze na początku XX wieku, kiedy warunki higieniczne nie były najlepsze, na raka szyjki macicy umierała bardzo duża ilość kobiet. Wtedy to ,,we wczesnych latach 1900-nych dr Hiram N. Wineberg studiując zapiski odnośnie do pacjentów w szpitalu Mount Sinai w Nowym Jorku, zauważył, że Żydówki były prawie zupełnie wolne od tego pospolitego raka w porównaniu do innych pacjentów” (Dr S. I. Mc. Millen, ,,Czy możemy zaufać Biblii” w: ,,W poszukiwaniu prawdziwego szczęścia”, str. 308).

Jego następcy odkryli z kolei, że zarówno kobiety żydowskie, jak i muzułmanki są prawie wolne od tej groźnej choroby, i to tylko dlatego, że ich mężowie byli obrzezani. Zauważyli oni bowiem, że obrzezanie sprzyja zachowaniu higieny, zapobiega powstawaniu bakterii pod napletkiem i w rezultacie chroni przed nowotworami zarówno u kobiet, jak i mężczyzn.

W czasach, kiedy o wiele trudniej było zachować higienę, obrzezanie było więc daleko ważniejsze niż leczenie, ponieważ w przypadku mężczyzn leczenie bardzo często kończyło się chirurgicznym usunięciem penisa.

Wracając do samego obrzezania, przypomnijmy jeszcze, że Biblia podaje również właściwą porę, kiedy należało obrzezać nowo narodzone dzieci płci męskiej. Miało ono być dokonane ósmego dnia. Powstaje pytanie: dlaczego to takie ważne? Oto co na ten temat mówią ludzie medycyny:

,,L. Emmett Holt i Rustin McIntosh piszą w swoich dziełach, że nowo narodzone dzieci są »szczególnie skłonne do krwawienia pomiędzy drugim i piątym dniem życia (…). Krwawienia w tym okresie, jakkolwiek często przechodzą bez dalszych konsekwencji, niemniej bywają bardzo obfite. Mogą one spowodować bardzo poważną szkodę wewnętrznym organom, szczególnie mózgowi. Wreszcie mogą spowodować śmierć z powodu szoku i wykrwawienia«. Uczeni są zdania, że tendencja do krwawienia spowodowana jest faktem, że witamina K, która jest niezmiernie ważnym elementem, powodującym krzepnięcie krwi, nie formuje się w normalnej ilości, aż dopiero między 5-tym a 7-mym dniem życia. (…) jest więc rzeczą jasną, że pierwszym zupełnie bezpiecznym dniem, w którym można dokonać operacji obrzezania, byłby dzień 8-my, a to jest właśnie dzień, w którym Jahwe rozkazał Abrahamowi obrzezać Izaaka”  (tamże, str. 311).

,,Drugim elementem, który również jest koniecznym, aby krew mogła normalnie krzepnąć, jest protrombina. (…) w trzecim dniu życia dzieciątka ilość znajdującej się w organizmie protrombiny wynosi tylko 30% normalnego stanu. (…) Ale w dniu 8-mym stan protrombiny gwałtownie się podnosi, osiągając poziom nawet lepszy niż normalny, a mianowicie 110%. Dopiero potem poziom ten się wyrównuje, osiągając normalne 100%. Stąd też wynika, że 8-mio dniowe dziecko ma do dyspozycji więcej protrombiny, aniżeli w którymkolwiek innym okresie czy dniu całego swojego życia. Stąd więc można wyciągnąć wniosek, na podstawie rozważenia sprawy witaminy K i protrombiny, że dniem, w którym należałoby dokonać zabiegu operacyjnego obrzezania, bezwzględnie jest właśnie dzień 8-my” (tamże, str. 112).

Jak widać, chociaż to medycynie zawdzięczamy wszystkie te odkrycia, prawdą jest, że określenie dokładnego czasu dokonania bezpiecznego zabiegu obrzezania zostało podane już Abrahamowi, a więc prawie cztery tysiące lat temu (Rdz 17.12).

Podobnie zresztą jest z biblijnym zakazem spożywania tłuszczów zwierzęcych. Czytamy: ,,I przemówił Pan do Mojżesza tymi słowy: Powiedz synom izraelskim tak: Nie będziecie jedli żadnego tłuszczu z wołu, ani z owcy, ani z kozy, tłuszcz (…) może być użyty do czegokolwiek, ale spożywać go nie będziecie” (Kpł 7.22-24).

Również ten zakaz podyktowany był nie tylko względami religijnymi, ale – jak potwierdziła to wiedza medyczna XX wieku – ma on ogromne znaczenie zdrowotne. Wiadomo bowiem, że spożywanie tłuszczów zwierzęcych odpowiedzialne jest za zwapnienie żył (arteriosklerozę), które z kolei prowadzi do udarów apoplektycznych, wieńcowych ataków serca, gangreny jelit i kończyn, jak również wielu innych śmiertelnych chorób. Dlatego też z medycznego punktu widzenia, aby uniknąć tych zagrożeń, należy przede wszystkim obniżyć poziom cholesterolu we krwi, czyli wyeliminować z diety tłuszcze zwierzęce. Krótko mówiąc, również w tym przypadku medycyna jedynie potwierdziła to, o czym Biblia mówi już od ponad trzech tysięcy lat.

Jak więc widać, biblijne rady i wskazówki dotyczące zachowania higieny, świętości ciała, właściwej diety, zakazu spożywania krwi, regularnego odpoczynku, pielęgnowania pozytywnych myśli i uczuć i wielu innych aspektów dotyczących naszego stanu psychicznego i emocjonalnego są wciąż aktualne i posiadają niemałe znaczenie w kwestii naszego zdrowia.

Nie jest więc tak, że Bóg tak mało wie o naszym ciele i schorzeniach. Wie o tym wszystkim aż nadto. Ale koncentruje się On w Biblii głównie na przyczynach naszych dolegliwości i zapobieganiu im. Stąd zamiast gotowej recepty na przykład na marskość wątroby, ostrzega przed pijaństwem (Ef 5.18). Zamiast wskazywać antidotum na choroby weneryczne (Księga Kapłańska, rozdział 15-ty nie mówi w ogóle o chorobach wenerycznych), mówi: ,,Nie będziesz cudzołożył” (Wj 20.14, por. Kpł 18.20-23). Podaje więc praktyczne i właściwe wskazówki, jak uniknąć tego typu chorób. Od nas jednak zależy, czy je przyjmiemy, czy zignorujemy.