Życie po śmierci

Print Friendly, PDF & Email

 

Kościół rzymskokatolicki (i nie tylko) uczy, że człowiek ma niewidzialną duszę, która żyje po śmierci ciała. Twierdzi, że w chwili śmierci życie ulega tylko zmianie, a nie zniszczeniu. Głosi więc, że człowiek posiada duszę nieśmiertelną. Dogmat ten zakłada zatem istnienie życia pozagrobowego w niebie, czyśćcu lub piekle i daje podstawę dla kultu ,,wszystkich świętych”. Czy jest to nauka biblijna i jaką nadzieję daje Pismo Święte dla żywych i umarłych?

 

Gdy miałem dziesięć lat, zmarła moja mama. Pamiętam dobrze, kiedy z odległego szpitala przywieziono ją w trumnie do naszego skromnego mieszkania. Na drugi dzień, kiedy zabijano trumnę gwoździami, a straszliwe echo rozchodziło się po całym domu, przeżyłem wstrząs, który jeszcze bardziej spotęgował się w chwili, gdy opuszczano trumnę z jej ciałem do grobu. Wydarzenie to wywarło wpływ na całe moje dalsze życie. Uwrażliwiło mnie na cierpienie i śmierć.

Większość z nas wspominając więc swoich bliskich, którzy zmarli, chciałaby cofnąć czas. Niestety, jest to niemożliwe. Tak jak niemożliwy jest kontakt ze zmarłymi, chyba tylko we śnie. Biblia mówi bowiem: ,,Jak obłok się rozchodzi i znika, tak nie wraca ten, kto zstąpił do krainy umarłych. Nigdy już nie wróci do swego domu, a miejsce jego zamieszkania nie wie już nic o nim” (Hi 7.9-10). ,,Jego dzieci zdobywają szacunek – lecz on o tym nie wie; gdy żyją w poniżeniu, on na to nie zważa” (Hi 14.21). Dlaczego? Ponieważ ,,(…) umarli nic nie wiedzą (…) i nigdy już nie mają udziału w niczym z tego, co się dzieje pod słońcem” (Koh 9.5-6). ,,Bo w krainie umarłych, do której idziesz, nie ma ani działania, ani zamysłów, ani poznania, ani mądrości” (Koh 9.10).

Nie ma więc życia po śmierci. Czytamy przecież: ,,Wróci się proch do ziemi, tak jak nim był, duch zaś wróci do Boga, który go dał” (Koh 12.7, por. Rdz 3.19). Innymi słowy: jak ,,proch” każdego człowieka wraca do ziemi, tak ,,duch” każdego zmarłego wraca do Boga, a nie do piekła lub czyśćca. To zaś oznacza, że ów ,,duch” to nic innego, jak ,,tchnienie życia” (Rdz 2.7), czyli ,,pierwiastek życia”, a nie dusza nieśmiertelna. Biblia nie mówi bowiem o duszy nieśmiertelnej jako istocie samoistnej, duchowej i nieśmiertelnej. Skąd zatem pochodzi ta nauka?

Koncepcja duszy nieśmiertelnej prawdopodobnie pojawiła się po raz pierwszy w starożytnym Babilonie, a następnie wśród wielu innych kultur, m.in. w religiach Wschodu, Egipcie, Persji i Grecji, gdzie idea ta została spopularyzowana przez wybitnych filozofów: Talesa z Miletu (ok. 624-547), Pitagorasa (570-497), Platona (427-347), i Arystotelesa (384-322).

Przez całe wieki idea duszy nieśmiertelnej była więc obca judaizmowi, co przyznaje również ks. Cz. Jakubiec, pisząc: ,,Izraelici nie mieli sprecyzowanego pojęcia duszy ludzkiej jako istoty niematerialnej i rozumnej, której trwanie było niezależne od ciała śmiertelnego. Stąd to w hebrajskim  języku biblijnym nie ma takiego wyrazu, które byłoby dokładnym określeniem tego właśnie pojęcia” (,,Stare i Nowe Przymierze”, s. 197).

A zatem – jak przyznaje inny katolicki teolog katolicki, ks. prof. J. Pastuszka,,Średniowiecze kształtowało swe poglądy filozoficzne  o duszy głównie pod wpływem platonizmu i arystotelizmu. Poglądy platońskie przekazał chrześcijaństwu św. Augustyn (…) Inną interpretację nadał poglądom arystotelowskim św. Tomasz z Akwinu (,,Dusza ludzka jej istnienie i natura”, s. 6). Co to oznacza?

Oznacza to, że cała doktryna Kościoła rzymskokatolickiego dotycząca duszy nieśmiertelnej, życia pozagrobowego (w niebie, czyśćcu lub piekle), możliwości zbawienia po śmierci, wiary w obcowanie świętych, z kultem świętych, ich obrazów i relikwii wraz z uroczystością Wszystkich Świętych oraz Dniem Zausznych nie tylko nie posiada biblijnych podstaw, ale ma również rodowód pogański.

Takie są fakty. Na przykład uroczystość Wszystkich Świętych ustanowił dopiero papież Grzegorz IV w 834 roku, a Dzień Zaduszny wprowadził Odilo (998), opat słynnego klasztoru w Clugny, który polecił wszystkim podległym mu klasztorom odprawiać 2 listopada uroczystą mszę żałobną za dusze wszystkich zmarłych, zwyczaj, który rozszerzył się z czasem na cały świat katolicki.

Obie te uroczystości ustanowione na 1 i 2 listopada miały wyprzeć celtyckie święto Halloween obchodzone 31 października ku czci bóstwa zmarłych, Samhaina, który – jak wierzono –  uwalniał dusze zmarłych na noc poprzedzającą celtycki Nowy Rok, przypadający na 1 listopada. Dodajmy, że pozostałością po tych pogańskich świętach jest nie tylko uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny, ale również palenie zniczy i świec na grobach. Różnica polega jedynie na tym, że dawniej na grobach zapalano pochodnie, żeby dusze pragnące spotkać się ze swoimi bliskimi nie błądziły, dziś zaś świece i znicze.

Inne wyobrażenie mówiło, że zmarli, podobnie jak żywi, potrzebują także ciepła, zwłaszcza po wyjściu z ziemi w chłodnej porze jesiennej.

Powszechnym było więc wierzenie, że w dzień Zaduszny dusze zmarłych opuszczają groby i wracają do swych domów, gdzie dla ułatwienia im powrotu drzwi lub okna stały otworem, lub nocą zbierają się na nabożeństwo w kościołach, gdzie w dzień odprawiano za nich modły.

Idźmy jednak dalej, ponieważ pogański rodowód ma również kult świętych, patronów różnych dziedzin, który jakkolwiek wiąże się z kultem męczenników powstałym w drugiej połowie III wieku po Chrystusie,  faktycznie zakorzeniony jest w mitologii greckiej i rzymskiej. Oto co na ten temat pisze znawca kultury wieków średnich, Jan Ptaśnik: ,,Kult świętych chrześcijańskich powstaje w wiekach średnich, a słusznie podnosi się, że na jego powstanie wywarł wpływ panteon bogów rzymskich i greckich (…). Świętymi robiła ich opinia publiczna, która głosiła cuda, dokonywane przez nich za życia i po śmierci, obierając ich sobie za wystawienników do Boga (…). Dopiero od X wieku przychodzi do współdziałania opinii ze stolicą świętą, która ją niejako sankcjonuje, ogłaszając dekret, wynoszący świętobliwego do rzędu świętych. Powoli weszło w zwyczaj, że każdy kraj, każde miasto, każdy zawód nawet pragnął mieć swego świętego jako patrona. Kult świętych tak dalece się rozwinął, że począł na drugi plan spychać kult samego Boga, zdawał się przeobrażać w rzeczywiste bałwochwalstwo pogańskie” (,,Kultura wieków średnich”, s. 73-74).

Co więcej, nie tylko sam kult patronów, jak i tzw. obcowanie świętych są sprzeczne z Pismem Świętym. Żaden bogobojny Żyd z Chrystusem na czele nigdy nie zwracał się w modlitwie do nikogo innego poza Bogiem. Tym bardziej że Biblia kategorycznie zabrania wzywania umarłych. Czytamy: ,,Czy lud nie ma się radzić swojego Boga? Czy ma się radzić umarłych w sprawie żywych” (Iz 8.19)? Poza tym Biblia głosi, że ,,jeden jest pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus” (2 Tm 2.5). Pierwsi chrześcijanie nie potrzebowali więc żadnego innego wstawiennictwa, Abrahama, Marii, czy innych tzw. świętych, wierzyli bowiem, że jedynym, który skutecznie wstawia się za nimi jest zmartwychwstały Mesjasz, który jednoznacznie powiedział: ,,Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (J 14.6). Nie oddawali więc czci nawet aniołom (Kol 2.18), a cóż dopiero zwykłym śmiertelnikom (Dz 10.25-26). Na przykład w Apokalipsie św. Jana czytamy, że kiedy Jan upadł do nóg anioła, ten go upomniał, mówiąc: ,,Nie czyń tego!  Jam współsługa twój i braci twoich, którzy mają świadectwo Jezusa, Bogu oddaj pokłon” (Ap 19.10)!

Krótko mówiąc kult tzw. świętych nie ma nic wspólnego ani z Bogiem, ani z Chrystusem, ani z apostołami. Wiąże się raczej z aniołem upadłym, który kusił Jezusa: ,,To wszystko dam ci, jeśli upadniesz i złożysz mi pokłon” (Mt 4.9).

Podobnie zresztą jest z koncepcją czyśćca, o którym Biblia nie wspomina ani jednym słowem. Mówi bowiem wyraźnie, że ,,postanowione jest ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hbr 9.27). To znaczy, że śmierć przypieczętowuje los człowieka. A zatem oczyszczenie i zbawienie z winy oraz z mocy grzechu musi dokonać się za życia, a nie po śmierci. Jak czytamy: ,,W czasie łaski wysłuchałem cię, a w dniu zbawienia pomogłem ci; Oto teraz czas łaski, oto teraz dzień zbawienia” (2 Kor 6.2). ,,Przyszedł bowiem Syn Człowieczy, aby zbawić to, co zginęło” (Mt 18.11). Innymi słowy: Jezus wciąż ,,zbawia lud swój od grzechów jego” (Mt 1.21), czyli chce, aby Jego lud był wolny od dominacji grzechu (J 8.36; Rz. 6.14).

Według Biblii, zbawienie może więc być udziałem każdego, kto przyjmuje Zbawiciela w wierze jak Zacheusz, który gotów był porzucić drogę grzechu i naprawić wyrządzone zło (Łk 19.5-9). Innej drogi zbawienia nie ma. Jak czytamy: ,,Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; Nie z uczynków, aby się kto nie chlubił. Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili” (Ef 2.8-10). To znaczy, że albo jesteśmy zbawieni od grzechu już tu i teraz, i każdego dnia otrzymujemy moc do zwycięskiego życia (Flp 2.13; 4.13), oczekując zbawienia od skutków grzechu (Rz 8.22-24; Hbr 9.28; Ap 21.1-5), albo też grzech nadal panuje w naszym życiu. Jedno jest pewne: nie ma zbawienia po śmierci. Nie ma też żadnego czyśćca! Nauka o samoistnej, duchowej i nieśmiertelnej duszy oraz czyśćcu, czyli o możliwości zbawienia przez modlitwy i msze, za które trzeba płacić, to największe oszustwo wszechczasów! Biblia mówi bowiem, że zbawienie jest darem Bożym. To znaczy, że ,,(…) nie rzeczami znikomymi, srebrem albo złotem, zostaliście wykupieni z marnego postępowania waszego, przez ojców wam przekazanego, lecz droga krwią Chrystusa, jako baranka niewinnego i nieskalanego” (1 P 1.18-19).

Jak widać, nauka Kościoła rzymskokatolickiego o życiu pozagrobowym, duszy nieśmiertelnej i wszystkim, co się z tym wiąże, jest błędna, a więc absolutnie nie do przyjęcia. Nie tylko bowiem posiada pogańskie korzenie, ale jest również narzędziem polityki kleru, który roztacza władzę zarówno nad żywymi, jak i umarłymi. Ponadto jest spuścizną pierwszego, stałe powtarzanego kłamstwa: ,,Na pewno nie umrzecie” (Rdz 3.4), które zaprzecza słowu Bożemu (Rdz 2.17) oraz stwierdzeniu Jezusa, że Bóg ,,może i duszę i ciało zniszczyć w piekle” (Mt 10.28).

Czy w obliczu śmierci jest jednak jakaś nadzieja dla żywych i umarłych? Czy Biblia mówi kiedy nastąpi koniec śmierci? Oto co na ten temat napisał ap. Paweł: ,,A nie chcemy, bracia, abyście byli w niepewności co do tych, którzy zasnęli, abyście się nie smucili, jak drudzy, którzy nie mają nadziei. Albowiem jak wierzymy, że Jezus umarł i zmartwychwstał, tak też wierzymy, że Bóg przez Jezusa przywiedzie z nim tych, którzy zasnęli. A to wam mówimy na podstawie słowa Pana, że my, którzy pozostaniemy przy życiu aż do przyjścia Pana, nie wyprzedzimy tych, którzy zasnęli. Gdyż sam Pan na dany rozkaz, na głos archanioła i trąby Bożej zstąpi z nieba; wtedy najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie, potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie Pana; i tak zawsze będziemy z Panem. Przeto pocieszajcie się nawzajem tymi słowy” (1 Tes 4.13-18).

A zatem chociaż śmierć powoduje bolesną rozłąkę z naszymi najbliższymi, istnieje pewna nadzieja, że w dniu zmartwychwstania spotkamy się z nimi i Bóg na zawsze rozwiąże problem śmierci: ,,I otrze wszelką łzę z oczu, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły” (Ap 21.4).